Stoch fatalnie spóźnił odbicie i doleciał tylko do 119. metra. Do awansu do serii finałowej zabrakło mu 0,2 punktu. Skończył rywalizację już po pierwszym skoku. - Jest dużo goryczy. To bardzo przykra sytuacja, ale z drugiej strony świat się nie kończy, nie wali. Mam jeszcze sporo pracy przed sobą, żeby ustabilizować formę i pomału będę dalej walczył - powiedział nasz znakomity skoczek. Co było przyczyną nieudanego skoku? - Cała energia poszła w próżnię zamiast trafić w próg. Wyleciałem dwa metry niżej od tego, jak powinienem wylecieć - tłumaczył Stoch. Jak podsumował cały weekend skoków w Wiśle? - Z Wisły wyjeżdżam z mieszanymi uczuciami. W piątek byłem częścią drużyny, która wygrała zawody. To było bardzo pozytywne. Natomiast dziś dostałem trochę kopa w tyłek, żeby nie trzymać głowy za wysoko. Przyjmuję to jako lekcję, jako dodatkową motywację do dalszej pracy - powiedział. - Nie ma co rozpaczać. Takie sytuacje się zdarzają i trudno - podsumował Stoch. Z Wisły Waldemar Stelmach