To nie był dobry sezon w wykonaniu polskich skoczków. Śmiało można powiedzieć, że nie był nawet średni. Tak złej zimy Biało-Czerwoni nie mieli od sezonu 2015/2016, kiedy to najwyżej sklasyfikowanym z naszych skoczków był 22. Kamil Stoch. Teraz 19. był Aleksander Zniszczoł, który jako jedyny ze skoczków Thomasa Thurnbichlera stawał na podium. PZN podjął już kroki mające na celu poprawę poziomu zawodników wszystkich kadr i systemu, stąd też od 1 kwietnia powstanie stanowisko szefa polskich skoków. Od tygodni mówi się, że najgłośniejszym nazwiskiem, które miałoby objąć tę funkcję jest Alexander Stoeckl. Alexander Stoeckl szefem polskich skoków? Adam Małysz rozwiewa wątpliwości Jako pierwszy o możliwości zatrudnienia przez PZN poinformował Tomasz Kalemba, dziennikarz Interii Sport. Te informacje potwierdziły także WP SportoweFakty i Sport.pl. Teraz WP SportoweFakty porozmawiały z Adamem Małyszem, które zaprzecza, że prowadzi negocjacje nie tylko z Austriakiem, ale też jego rodakiem - Alexandrem Poitnerem. Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie zostanie ogłoszone nazwisko szefa polskich skoków. Małysz podkreślił, że na razie jest rozpisany konkurs i związek czeka na kandydatury. Dodatkowo zaznaczył, że nie ma określonych preferencji, czy ma to być osoba z Polski, czy zagranicy. Najważniejsze znaczenie będą miały kompetencje. Czym będzie zajmował się szef polskich skoków? Po co PZN tworzy nowe stanowisko? Adam Małysz, zanim został prezesem PZN, pełnił funkcję koordynatora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. W ostatnich dwóch sezonach rolę trenera kadry i A takie koordynatora niejako łączył Thomas Thunrbichler. Zdaniem Małysza ilość obowiązków trochę przerosła Austriaka, który chciał odpowiadać także za zaplecze i kadrę juniorów. Szef polskich skoków ma go odciążyć i nie tylko sprawować pieczę nad wszystkimi kadrami, ale także po jego stronie będą leżały kwestie organizacyjne i to przede wszystkim on będzie komunikował się ze związkiem, pozwalając głównemu trenerowi skupić się na pracy z zawodnikami.