Robert Mateja, czołowy przed laty polski skoczek narciarskich, po trzech latach pracy w Czechach, wraca do szkolenia w Polsce. 48-latek będzie jednym z trenerów w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Zanim jednak otrzymał tę propozycję, szukał czegoś, czym mógłby się zająć. Robert Mateja szykował się do jazdy tirami, ale wybrał sport - Chciałem spróbować czegoś nowego i nawet zdobyłem wykształcenie w tym kierunku. W poniedziałek miałem końcowy egzamin na Świadectwo Kwalifikacji Zawodowej. Prawo jazdy na samochód ciężarowy zrobiłem już dwa lata temu, a teraz zostałem zawodowym kierowcą, bym mógł wykonywać usługi w transporcie. Musiałem do tego zrobić kwalifikację na przewóz pewnych materiałów - powiedział Mateja w rozmowie z Interia Sport. Pomysł na nowe życie nie wziął się u niego znikąd, bo prawie cała rodzina od strony żony siedzi w tej branży. Skoro jednak pojawiła się szansa, by zostać przy skokach, to Mateja wybrał sport. - Nie trzeba było Roberta namawiać zbyt długo. Ciekawostką jest fakt, że choć jest z Chochołowa, to będzie pracował w Szczyrku. Tam jednak cierpimy na brak dobrych trenerów, a Robert z pewnością ma dobry warsztat. Nie ukrywam, że zależy nam na tym, by do SMS trafiali naprawdę najlepsi trenerzy, bo tylko wtedy będziemy mogli zbudować solidne podstawy w każdej dyscyplinie - powiedział Jan Winkiel, sekretarz generalny w Polskim Związku Narciarskim, w rozmowie z Interia Sport. Trenerem głównym kadry narodowej juniorów w skokach narciarskich zostanie Daniel Kwiatkowski. On będzie ściśle współpracował ze szkoleniowcami w SMS w Zakopanem i w Szczyrku. Pod Tatrami będą to Grzegorz Miętus i Mariusz Chrapek, w Beskidach - poza Mateją - Sławomir Hankus. Mateja ma współtworzyć podstawy polskich skoków Dla Matei to powrót do pracy w polskich skokach po pięciu latach. W latach 2020-2023 był asystentem trenera kadry Czech w kombinacji norweskiej, a wcześniej w latach 2018-2020 pracował jako asystent trenera polskiej kadry dwuboistów. Mateja karierę sportową zakończył w 2008 roku i został wówczas asystentem Łukasza Kruczka, który był wtedy trenerem kadry polskich skoczków. Rok później przeszedł do sztabu Adama Małysza, którego prowadził Fin Hannu Lepsitoe, a Mateja został jego asystentem. Od 2011 roku Mateja prowadził przez kilka lat różne kadry w polskich skokach. Zawodnicy zawsze cenili sobie pracę z tym szkoleniowcem, chwaląc go przede wszystkim za doskonałą pracę nad techniką. - Po zakończeniu pracy w Czechach zgłosiłem w Polskim Związku Narciarskim swoją gotowość do podjęcia pracy, gdyby była taka potrzeba. Dostałem propozycję, która nie jest jeszcze do końca sfinalizowana, ale wiele wskazuje na to, że podejmę się nowego wyzwania w polskich skokach - przyznał Mateja. - Jest zarys i pomysł na to, jak te nowe struktury mają wyglądać. Wyraziłem jednak chęć pracy w jednym z ośrodków. Będę szkolił młodzież w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. W Zakopanem wszystko było już obsadzone, ale nie robi mi to wielkiej różnicy, bo czasami z Chochołowa mam gorszy dojazd do Zakopanego niż do Szczyrku - śmiał się, nawiązując do tego, jak kiedyś ze stolicy polskich Tatr jechał do domu sześć godzin, bo takie były korki. - Na pewno przede mną duże wyzwanie, bo będę budował polskie skoki u podstaw. Na szczęście mamy sporo narybku. Teraz tylko trzeba ich oszlifować i czekać na to aż przyjdą wyniki - zakończył Mateja. Zmiany przed sezonem. Zawody wypadają z kalendarza, zaskakujący powód