Nie jest tajemnicą, że miniony sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich był dla Polaków trudny, a nawet rozczarowujący. Bardzo długo żaden z podopiecznych Thomasa Thurnbichlera nie potrafił wywalczyć w konkursach miejsca w czołowej dziesiątce. M.in. to sprawiło, że na finiszu "Biało-Czerwoni" zajęli odległe miejsca w klasyfikacji generalnej PŚ. Najwyższą lokatę wywalczył Aleksander Zniszczoł (19.), który pod koniec rywalizacji dwukrotnie stanął na podium. Dalsze lokaty w tabeli zajęli Piotr Żyła (25.), Kamil Stoch (26.), Dawid Kubacki (28.), Paweł Wąsek (47.) i Maciej Kot (55.). Po finale w Planicy najbardziej doświadczeni zawodnicy jak jeden mąż podkreślali, że sezon mocno dał im się we znaki. "Po takim sezonie najpierw muszę odpocząć. To jest wszystko, o czym w tym momencie marzę. Jestem wykończony pod każdym możliwym względem: fizycznie i psychicznie, totalnie wyzuty z energii" - mówił Stoch przed kamerą Eurosportu. "Już jak sezon startował, to ja byłem zmęczony. Można było to wszystko dużo lepiej zaplanować. Przegadaliśmy to już jednak i wiemy, co mamy robić na przyszły rok" - dodawał Żyła. A i Kubacki, w rozmowie z Interią Sport, dorzucił trzy grosze. Tymczasem kibice i eksperci mają różne teorie na temat tego, dlaczego Polakom w minionym sezonie poszło tak słabo. Sprawa rozpatrywana jest na dwóch płaszczyznach: zbiorowej (ewentualne błędy w przygotowaniu całej kadry) oraz indywidualnej (niefunkcjonujące elementy i osobnicze okoliczności dotyczące poszczególnych zawodników). I tak rozważa się przypadek Dawida Kubackiego. Według spekulacji na jego formę wpływ mogła mieć sytuacja rodzinna. Niespełna rok temu żona "Mustafa" trafiła do szpitala z problemami kardiologicznymi, jej stan był określany jako ciężki. Na szczęście wygrała walkę o zdrowie i życie. Dziś uczy się funkcjonować z wszczepionym rozrusznikiem serca. Czuje się dobrze, kibicowała nawet mężowi na żywo w Planicy, lecz - wedle niektórych - obawa o żonę i w ogóle cała trudna sytuacja odcisnęły piętno na sportowej dyspozycji Dawida. Co na to on sam? Sezon ledwie się skończył, a tu Piotr Żyła znienacka oświadcza. Wcale nie mówi "stop". "Mam plan" Dawid Kubacki odpowiada na spekulacje. "Nie zgadzam się z tą diagnozą" Dawid Kubacki osobiście rozprawia się z plotkami i przypuszczeniami. Nie zgadza się z diagnozą, że to sytuacja rodzinna spowodowała tak duży i długi spadek jego formy. "Ten temat był przewałkowany i trochę zbyt mocno rozwlekany. Gdyby to była przyczyna moich słabszych występów i tego, że nie mogłem się normalnie przygotować do sezonu, to tylko ja bym miał problemy, a nie cała kadra. Niemal nikt z reprezentacji nie skakał dobrze" - przekonuje w WP SportowychFaktach. Przyznaje, że ze względu na chorobę żony na początku rzeczywiście doszło mu trochę obowiązków w domu, ale potem sytuacja unormowała się. Mógł skupić się i na treningach i na startach. "Gdybym był potrzebny bardziej mojej rodzinie, to nie uczestniczyłbym w treningach, nie mógłbym jeździć na konkursy. W Pucharze Świata by mnie po prostu nie było" - przekonuje. Marta dobrze radzi sobie sama, ale w razie potrzeby może liczyć na pomoc bliskich. To sprawia, że Kubacki ma spokojną głowę i może kontynuować karierę. Zresztą właśnie wsparcie rodziny odgrywało największą rolę na samym początku, gdy po osobistym dramacie wracał do zawodowych obowiązków. To najbliżsi "zajmowali się wszystkim, pomagali z dziećmi, załatwiali sprawy". Czekał na koniec sezonu w Planicy i przerywa milczenie. "Druga połowa sezonu była ciężka" Co stało się z kadrą polskich skoczków? Chodzi o błędy w przygotowaniu technicznym i fizycznym Co zatem było źle? Wedle relacji skoczka, popełniono błędy w przygotowaniu technicznym, a poza tym on i koledzy z kadry musieli odbyć zbyt ciężkie treningi fizyczne. Nie za bardzo wsłuchiwano się w ich prośby o to, by odpuścić. "Nie dostawaliśmy wolnego, mimo próśb, że nie dawaliśmy rady, że chcemy trochę odpocząć. Już wyjeżdżając na pierwsze zawody, byliśmy zmęczeni. Do wyczerpania fizycznego doszło zmęczenie psychiczne wyjazdami tuż przed sezonem. Nie mieliśmy czasu dla siebie i rodziny" - tłumaczy "Mustaf". Skoczek ma pewne wnioski przed następnym sezonem. Jest przekonany, że tym razem "trzeba inaczej poprowadzić przygotowania do następnej zimy, nie popełniać tych samych błędów". Oczekiwanym efektem będzie wówczas powrót do formy i wyników, do których nasi reprezentanci przyzwyczaili nas przez lata. Nadzieje w powrót na szczyt są zasadne. Nikt w kadrze nie ma zamiaru zamiatać sprawy pod dywan. Thurnbichler wie, jakie uwagi mają podopieczni, bierze je na poważnie. A to dobrze wróży na przyszłość. "Wyczyściliśmy atmosferę. Mamy czas, by złapać odpoczynek fizyczny i psychiczny, by przystąpić do przygotowań. Wierzę, że da się odwrócić błędy, zaczną się dobre skoki i już nikt o tym sezonie nie będzie pamiętał" - podsumowuje Dawid. Adam Małysz wie, gdzie został popełniony błąd. "Ktoś mnie zrobił wtedy w konia"