Po tym jak Austriak Stefan Kraft omal nie pobił rekordu skoczni, uzyskując 145,5 m, jury zdecydowało się na obniżenie belki o jeden stopień. Tyle tylko, że przy próbie tego zawodnika doszło do wybryku ze strony wiatru. Ten mocno wiał mu akurat pod narty. Stało się zatem jasne, że czterech pozostałych zawodników na górze, zostało postawionych pod ścianą. Pokazał to skok Mariusa Lindvika. Za moment na belce zasiadł Norweg Halvor Egner Granerud i wiatr znowu zelżał. Dzięki temu też przeskoczył skocznię (141 m). Dla Austriaka Jana Hoerla i Dawida Kubackiego nie był już tak łaskawy. Podobnie jak, dający zielone światło Czech Borek Sedlak. Kadra Polski na Puchar Świata w Sapporo Adam Małysz ciskał gromy Puścił Kubackiego w zdecydowanie najgorszych warunkach w drugiej serii. Nie dziwi zatem fakt, że gromy w kierunku jury ciskał Adam Małysz. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego na antenie TVP Sport nie patyczkował się, mówiąc: - Jestem zły. Jesteśmy u siebie, jest tam osoba, która puszcza skoczków. I teraz tak: Kamil siedzi na belce prawie 40 sekund. Było widać, że wiatr pozwala na skok, Kamil zostaje ściągnięty. Później od razu pojawia się zielone światło. Z Dawidem była podobna sytuacja. Wchodzi na belkę, ma fatalne warunki i zostaje puszczony. Nie może tak być! Ja jestem okropnie zły, mimo że cieszę się, że Dawid zajął drugie miejsce, ale jestem zły przez tę sytuację. Dawid Kubacki z trudem wypowiadał słowa. Sam Halvor Egner Granerud miał wątpliwości Kubacki był tak rozżalony, że z trudem wypowiadał słowa. - Wciąż zamiast radości jest złość. Znowu trafiłem na trudne warunki. Oddałem dobry skok, ale w tych warunkach nie było szansy odlecieć. Na ile umiałem, to sobie poradziłem. Niestety zabrakło niewiele. Taki jest jednak ten sport. Trzeba też przeżyć takie chwile i sobie poradzić z emocjami, jakie są we mnie. Pewnie w normalnych warunkach cieszyłbym się z tego drugiego miejsca. Teraz jednak jest ona u mnie stłumiona, choć na pewno przyjdzie. Miałem niefarta i trudno jest się z tego cieszyć - mówił Kubacki. Nawet sam Granerud miał wątpliwości związane ze swoich zwycięstwem: - Jest mi przykro z powodu Dawida. Moim zdaniem zielona linia powinna być dużo bliżej i Dawid powinien dzisiaj wygrać - mówił w rozmowie ze stacją Eurosport. - Nie będę wnikał w to, czy mój skok mieścił się w korytarzu (jury wyznacza przedział wiatru, w którym puszcza zawodników - przyp. TK), czy nie. Gdyby wiatr nie mieścił się w korytarzu, to zielonego światła nie zapaliłby automat. Nie chcę nikomu nic zarzucać. W tym sporcie tak po prostu bywa. Mimo tej sytuacji ten weekend był dla mnie pozytywny, bo oddawałem bardzo dobre skoki - komentował Kubacki. Kamil Stoch: cokolwiek bym nie powiedział, to może to zostać użyte przeciwko mnie Szczęścia nie miał także Kamil Stoch, który ostatecznie zajął siódme miejsce. On nie chciał wnikać w pracę jury. - Nie mam wpływu na warunki, więc nie będę na ten temat rozmawiał. Cokolwiek bym nie powiedział, to może to zostać użyte przeciwko mnie. Wszyscy wiecie, o co chodzi. Nie ukrywam jednak, że to był bardzo trudny konkurs. Trener Polaków miał rozmowę z Borkiem Sedlakiem Zaraz po konkursie z Borkiem Sedlakiem rozmawiał Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry. Austriak też był poirytowany sytuacją z Dawidem Kubackim. - Trzeba podejmować decyzje dobre dla sportu i zawodników. Obniżenie belki dla ostatniej czwórki była wątpliwa. W takich warunkach nie sposób było coś z niej zrobić. Nie wiem, czy jest drugi taki skoczek na świecie, który poleciałby aż na 124. metr przy takim wietrze w plecy. W mojej opinii można było trochę poczekać. Gdybym był Borkiem Sedlakiem, to zdjąłbym Dawida z belki jeszcze raz. To jest jednak praca jury i ich odpowiedzialność - mówił Austriak. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport Stoch zwrócił się wprost do polskich kibiców. Przypomniał im jedną rzecz!