Kamil Stoch zajął dziewiętnaste miejsce w niedzielnym konkursie na Hollmenkollbakken w Oslo, choć po pierwszej serii był dziesiąty. W rundzie finałowej został wypuszczony w bardzo trudnych warunkach i osiągnął zaledwie 119,5 metra. Swoimi gestami jeszcze na wybiegu pokazał, co myśli o decyzji jury. Podkreślił to także w rozmowie z Eurosportem. - Może ten skok nie był idealny, ale to, co się wydarzyło w powietrzu, było nie fair. Uważam, że tak się nie powinno robić. Nie wiem... a zresztą nieważne. Ta skocznia jest tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych - stwierdził, kończąc wypowiedź w żartobliwym tonie. Nieco bardziej poważny w tej kwestii był Thomas Thurnbichler, który zapowiedział reakcję. - To nie był do końca sprawiedliwy konkurs. Mówię o tym, co spotkało Kamila w drugiej serii. Trzeba porozmawiać z Borkiem Sedlakiem o sposobie wypuszczania zawodników z ostatniej dziesiątki, by nie zabierać nikomu szans na zwycięstwo - powiedział w rozmowie z Kacprem Merkiem. - Za nami dobry dzień. Zawsze chcemy jak największą liczbę podiów. W Oslo nie jest łatwo, wiatr "kręci". Nie myślę o klasyfikacji Pucharu Świata czy Raw Air, po prostu zawsze chcę podium. Doceniam Dawida Kubackiego (zajął trzecie miejsce - przyp. red.), rósł z każdym skokiem. Ten pierwszy konkursowy nie był też taki najgorszy, ale było w nim zbyt dużo kontroli - dodał. Ogólnie jest zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Miłą niespodziankę sprawił Paweł Wąsek (17. miejsce). - Skakał naprawdę dobrze. Wciąż jesteśmy konkurencyjni. Paweł zrobił swoją, dobrą robotę. Wygląda na to, że wraca na dobre tory, potrzebujemy tego do końca sezonu - zakończył.