Thomas Thurnbichler o genezie zatrudnienia psychologa Michał Białoński: Ostatnio włączył pan do sztabu psychologa Daniela Krokosza. To był pański pomysł? Proszę odsłonić kulisy współpracy z tym specjalistą. Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: Zawsze byłem zwolennikiem tego, aby psycholog pomagał skoczkom. Podczas mojej pracy z juniorami Austrii pomagał nam Wolfgang Margreiter, który w przeszłości był także skoczkiem. Margreiter pomagał całej federacji austriackiej, ale ja jako pierwszy zacząłem zabierać go również na zawody i obozy treningowe. Praca nad rozwojem mentalnym jest tak samo ważna, jak ta nad rozwojem fizycznym zawodników. Musimy zrozumieć, że to proces. To nie odbędzie się na pstryknięcie, że po przyjściu psychologa od razu wszystko będzie dobrze. Co jest kluczowe w tym procesie? Gdy tylko poznałem Daniela, od razu złapaliśmy wspólny język. Później znaleźliśmy sposób na sfinansowanie jego pracy. Uznaliśmy, że psycholog będzie częścią naszego teamu. Będzie pracował z zawodnikami, którzy chcą i potrzebują psychologa. Od czasu do czasu będzie z nami podróżował na obozy i zawody, ale dla skoczków będzie dostępny również w formie on-line. Zatem takie jest nasze podejście do tego tematu. Czy Kamila Stocha można udoskonalić? Thurnbichler mówi, jak jest naprawdę Jak zareagowali skoczkowie na pojawienie się psychologa? - Polubili go od razu. Daniel jest miłą osobą, ma dobry charakter, bardzo szybko wkomponował się do naszego zespołu. Bardzo dużo obiecuję sobie po tej współpracy. Czy doktor Krokosz poznał już specyfikę skoków? Ma za sobą pracę z kadrą narodową, ale żeglarzy. - Oczywiście musi się jeszcze sporo nauczyć o naszej dyscyplinie. Mamy już za sobą kilka dyskusji na ten temat, kolejne są przed nami. Daniel był już z nami na zawodach FIS Grand Prix, więc zdążył już się przyglądnąć skokom narciarskim. On również dzięki współpracy z nami będzie mógł wzbogacić swoje doświadczenia i czegoś nowego się nauczyć. Natomiast on jest doświadczonym fachowcem i podoba mi się sposób, w jaki pracuje. Co pan ma na myśli? - Daniel nie jest zbyt ofensywny, to facet nastawiony bardziej na dawanie wsparcia, gdy tylko ktoś tego od niego oczekuje. Z psychologicznego punktu widzenia jest niezwykle istotne, by ofensywnym podejściem nie zwiększać presji na sportowcach, tylko pomaganie im wtedy, kiedy sami tego chcą. Każdy skoczek zdecyduje sam, czy potrzebuje takiego wsparcia w danym momencie. Piotr Żyła cudem się uratował przed kraksą! Thurnbichler zdradza szczegóły Rozmawiał Michał Białoński, Interia