Na największej, dużej skoczni świata (której oficjalny rekord wynosi 153 metry i należy do Klemensa Murańki) odbyło się łącznie pięć konkursów - zmagania drużyn mieszanych oraz po dwa indywidualne kobiet i mężczyzn. O żadnym z nich nie można powiedzieć jednak, by przebiegł w sprawiedliwych warunkach. Silny i zmienny wiatr sprawiał bowiem, że przeliczniki rzadko oddawały stan faktyczny, a zmagania przypominały loterię. Kuriozalny weekend skoków. Jan Winkiel komentuje Swoje robili też sędziowie, zwłaszcza w rywalizacji kobiet nazbyt ostrożnie ustawiając belki startowe. Efektem tego były kuriozalne sytuacje, w których zawodniczki kończyły zmagania z zerowym dorobkiem punktowym. Jeszcze bardziej absurdalne było to, że wobec niezwykle skromnej obsady (ledwie 27 pań) i tak dawało to punkty Pucharu Świata. Słabo w Niemczech wypadli nasi skoczkowie. Piątkowy, zwycięski dla Kamila Stocha prolog mógł być zapowiedzią, że uda się osiągnąć w Willingen rzeczy wielkie, ale tak się nie stało. Łącznie Polacy zdobyli w weekend ledwie nieco ponad 30 punktów do klasyfikacji generalnej PŚ. "Zarobili" przy tym dwie dyskwalifikacje - w sobotę za nieprzepisowe buty wykluczono Piotra Żyłę i Pawła Wąska.Po weekendzie głos w sprawie rywalizacji zabrał sekretarz PZN, Jan Winkiel. W rozmowie z "Radiem Kraków" nie szczędził mocnych słów. - Żałuję, że po prologu weekend nie został odwołany. Zarówno sobotnie, jak i niedzielne zawody balansowały na cienkiej linii absurdu - stwierdził.Odnosząc się do formy "Biało-Czerwonych", sekretarz PZN pochwalił Dawida Kubackiego, który w niedzielę ukończył zmagania w drugiej dziesiątce. Jak podkreślił, trudno jednak wyciągać daleko idące wnioski, choć przyznał, że wciąż daleko Polakom do optymalnej formy.- Dużym promykiem nadziei były piątkowe prologi - zauważył dodając, że nasi zawodnicy notowali bardzo dobre prędkości na progu, czego w kolejnych dniach powtórzyć się nie udało. Czytaj także:Dawid Kubacki komentuje niedzielny konkursKuriozum podczas PŚ kobiet