W sobotę (godz. 16.30, Eurosport) kwalifikacje, a w niedzielę (godz. 16.30, TVP1) konkurs w Oberstdorfie. W ten weekend rozpoczyna się 62. Turniej Czterech Skoczni. Znów możemy liczyć na dobrą formę "Biało-czerwonych". Oprócz Kamila Stocha podczas konkursów w Oberstdorfie i Ga-Pa zobaczymy też Jana Ziobrę, Piotra Żyłę, Macieja Kota, Klemensa Murańkę i powracającego po starcie na uniwersjadzie pierwszego lidera tegorocznego Pucharu Świata Krzysztof Bieguna. Z kadry wypadł Dawid Kubacki. - W tym czasie, o ile warunki pozwolą, Kubacki będzie trenował w Zakopanem. Przed austriacką częścią zawodów Dawid zastąpi w kadrze jednego z kolegów - zdradza Łukasz Kruczek. O formę Polaków i faworytów TCS spytaliśmy Jana Szturca, wychowawcę Adama Małysza i trenera Wisły-Ustronianki. INTERIA.PL: Kamil Stoch jest liderem Pucharu Świata. Powinniśmy wymagać od niego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni? Jan Szturc: - Kamil ma ogromną szansę na wygraną, ale wszystko zależy od pogody. Jeśli warunki będą równe dla całej światowej czołówki, Stoch na pewno będzie bardzo wysoko. Najważniejsze, żeby Kamil wytrzymał ciśnienie, myślał tylko o oddaniu dwóch skoków. Kto jeszcze będzie liczył się oprócz Stocha? - Jak widać po konkursach Pucharu Świata czołówka jest bardzo szeroka. Obok Kamila wymieniłbym coraz lepszego Andersa Bardala, Niemców z Freundem i Freitagiem oraz wracających do Pucharu Świata Japończyków. No i Austriacy. Oczywiście. Jestem ciekaw formy Thomasa Morgensterna, czy doszedł do siebie po upadku w Titisee-Neustadt. Bardzo mocny będzie także Gregor Schlierenzauer. "Schliri" ostatnio wyglądał gorzej od Stocha. - To nie ma znaczenia, że Gregor w poprzednich dwóch czy trzech konkursach wypadł gorzej. Wcale nie jest powiedziane, że już cały czas tak będzie. Gregor ma takie umiejętności, że może nagle oddać taki skok, w którym zmiażdży konkurencję. Schlierenzauer to uznana firma, do tego przecież połowa Turnieju Czterech Skoczni odbędzie się w jego kraju. Czy ci, którzy pokażą, że są mocni na TCS, również będą się liczyć w walce o medale w Soczi? - Tak powinno być, dlatego w gronie zawodników walczących o zwycięstwo w TCS trzeba też wymienić Simona Ammanna, który jak nikt inny potrafi przygotować się do sezonu olimpijskiego. Zdobył przecież cztery złote medale w Salt Lake City i Vancouver. Z Polaków walczących o wygraną w TCS wymienił pan tylko Stocha. Tymczasem czołówka aż roi się od "Biało-czerwonych". Czy forma Polaków nie przyszła za szybko? - Podeprę się słowami Łukasz Kruczka, który mówił, że przygotowuje skoczków do całego sezonu i poszczególne zawody będzie brał niejako z marszu. Znakomicie sobie z tym radzi. Z Kruczkiem i jego sztabem jest trochę tak jak z wizytą u lekarza. Skoczek idzie do niego, dostaje receptę i potem jest w znakomitej formie. Jestem pewien, że nasi zawodnicy będą w odpowiedniej dyspozycji w Soczi. Nie obawia się pan wewnętrznej rywalizacji o miejsce w kadrze? Do Soczi pojedzie pięciu zawodników, a chętnych jest dużo więcej. - Myślę, że nie grozi nam syndrom Austriaków czy Finów sprzed kilku lat, kiedy wewnętrzna rywalizacja tak wysysała energię z zawodników, że później nie mieli oni już siły dobrze zaprezentować się na mistrzowskiej imprezie. Od jakiegoś czasu mniej więcej jest już znana hierarchia w drużynie. Decyzja o składzie na Soczi zostanie podjęta po konkursach w Zakopanem. Wtedy powinniśmy już znać sześciu, którzy będą walczyć o pięć miejsc. Na kogo by pan postawił jako trener? Wolałby pan Krzysztofa Bieguna, którzy zaskoczył wszystkich na początku sezonu, czy Dawida Kubackiego, który ma jakąś tam regularność, ale brakuje mu spektakularnych wyników. - Nie chciałbym polemizować z wyborami Kruczka. Krzysiek miał teraz przerwę, startował na uniwersjadzie, będzie chciał pokazać, że wygrana w Klingenthal nie była przypadkiem. Kubacki też dostanie swoją szansę w dwóch ostatnich konkursach, więc wszystko zależy od nich. Czy dla pana nie jest zaskoczeniem tak wysoka forma Polaków? - Letnia Grand Prix pokazała, że pod nieobecność Stocha czy Żyły młodzi potrafili sobie świetnie radzić. To nie przypadek, że świat usłyszał teraz o Ziobrze czy Biegunie. A przecież jest jeszcze Murańka, a lada moment powinien w Pucharze Świata pojawić się Olek Zniszczoł. Trzej ostatni to przecież jeszcze juniorzy, którzy wystartują w mistrzostwach świata na przełomie stycznia i lutego. Największym dla mnie odkryciem jest jednak Janek Ziobro. Zawodnik kadry B pokazał, że można wygrywać i stawać na podium w Pucharze Świata. Rozmawiał Krzysztof Oliwa