Jan Szturc to były skoczek i kombinator norweski, pierwszy trener Adama Małysza, a prywatnie wujek naszego najlepszego skoczka w historii. Obecnie jest asystentem trenera Mateusza Wantuloka w reprezentacji Polski kombinacji norweskiej. W przeszłości trenował też m.in. Piotra Żyłę i Aleksandra Zniszczoła. Interia: Kamil Stoch wygra Turniej Czterech Skoczni? Jan Szturc: - Ma szansę, ale trzeba pamiętać, że za nami dopiero połowa turnieju. Jego przewaga nad drugim Stefanem Kraftem jest minimalna, groźny jest też Daniel Andre Tande. Mimo wszystko Kamil jest na najlepszej drodze, by po kilkunastu latach pójść w ślady Adama Małysza i wygrać Turniej Czterech Skoczni. Ważne są jednak warunki pogodowe, bo w takiej imprezie trzeba oddać osiem równych skoków. Jeden konkurs w niekorzystnych warunkach może storpedować plany i wywrócić klasyfikację. Kamil jest jednak w znakomitej formie, widać, że skoki znów go cieszą. Może powtórzyć sukces Małysza z 2001 roku. Wydaje się, że forma Stocha wciąż rośnie i z konkursu na konkurs jego skoki wyglądają lepiej. Odnosi pan takie wrażenie? - Kamil powtarza to, o czym przez lata mówił Adam Małysz - że chce oddać dwa równe skoki, a ten drugi nawet lepszy od pierwszego. Świetnie mu to wychodzi. To recepta na sukces i właściwa droga. Konkurs to jednak duże emocje i czasem zdarzy się słabsza próba. Oby Kamilowi nie przytrafiło się to do końca turnieju. Tegoroczna edycja TCS to nie tylko Kamil Stoch, bo znakomicie spisują się też inni. Maciej Kot i Piotr Żyła także są w czołowej dziesiątce. - Do tej pory to najlepszy występ reprezentacji Polski w TCS. Kiedyś był taki rok, że poza Małyszem, chyba na 13. miejscu turniej skończył Wojciech Skupień. Teraz mamy Kamila i dwóch innych skoczków w znakomitej formie. Cieszy dyspozycja Piotra Żyły. Po "reformie najazdowej", którą przeprowadził Stefan Horngacher, skakanie znów sprawia mu radość. Latem ten zawodnik miał chwile zwątpienia, nie chciał się zmienić, ale trener nalegał i widać, że przyniosło to pozytywne efekty. Jego wątpliwości rozwiewają dobre skoki. Jego przykład pokazuje, że w każdym wieku można się zmieniać. Żyła i Kot mogą jeszcze wdrapać się na podium TCS? - Będzie o to ciężko, ale wszystko jest możliwe, bo różnice między poszczególnymi zawodnikami są niewielkie. Maciek Kot imponuje stabilnością formy, bo niemal w każdym konkursie skacze podobnie. W środę, w Innsbrucku, odbędzie się już trzeci konkurs TCS. Nasi zawodnicy przekonują, że lubią tam skakać, bo Bergisel to obiekt starego typu. To będzie atut Polaków? - Doskonale znają tę skocznię, bo występują tam od lat. Nie tylko w zawodach Pucharu Świata. Latem trenowali tam przez jakiś czas, przygotowywali się do sezonu. W Innsbrucku dużą rolę odgrywa pogoda. Są tam dość silne wiatry tylnie lub przednie. Wielu znakomitych skoczków miało tam problemy, bo wiatr się często zmienia. Inna sprawa, że skoczek, który jest w formie, bez problemu sobie poradzi. A nasi pokazali, że są w wysokiej dyspozycji, więc musimy być dobrej myśli. Jak na razie Kamil Stoch dwukrotnie był drugi, ale prowadzi w klasyfikacji generalnej TCS. Może się zdarzyć, że nie wygra żadnych zawodów i zwycięży w turnieju. To niecodzienna sytuacja, bo w przeszłości zdarzała się tylko kilku zawodnikom, a ostatnio Janne Ahonenowi w sezonie 1998/1999. - Nie ma co kalkulować. Ważna jest końcowa suma punktów. Byli już tacy, którzy nie wygrali żadnego konkursu, a w klasyfikacji generalnej byli pierwsi. Coś takiego oczywiście może się zdarzyć, ale nie umniejszyłoby to sukcesu. Życzę jednak Kamilowi, by wygrał dwa ostatnie konkursy. Przed konkursem w Garmisch-Partenkirchen Stoch odpuścił kwalifikacje. W przeszłości na podobny ruch czasem decydował się Małysz. Po co są takie zabiegi taktyczne? - Kamil tak robi, bo po prostu czuje się mocny. Odpuszcza kwalifikacje, bo jest w doskonałej formie i nie ma dla niego różnicy, z kim ma rywalizować w serii KO. Koncentruje się tylko na dwóch równych skokach. I to najlepsza droga do sukcesu. Łukasz Szpyrka