Zbigniew Czyż: Jaka jest pana diagnoza odnośnie tego, co się dzieje z polskimi skoczkami w obecnym sezonie? Jak wiadomo, no może poza Kamilem Stochem, dzieje się źle. Jan Szturc: - To bardzo trudne pytanie, ale uważam, że albo w czymś przesadzono, albo czegoś zrobiono za mało. Być może należy jeszcze poczekać, może przyjdzie świeżość i z konkursu na konkurs będzie lepiej. Przed nami mistrzostwa Polski, które odbędą się już w czwartek, nasz sztab będzie miał pełen obraz i przegląd kadry, może coś zostanie też poprawione w skokach zawodników przy okazji tych zawodów. Ewidentnie jednak jest problem z pozycją najazdową. Na czym on polega? - Niestety nie ma obecnie wzorca w polskiej reprezentacji, jeśli chodzi o pozycję najazdową, tak jak jest to w kadrze Niemiec, Austrii, czy Norwegii, w których to wszyscy skoczkowie skaczą niemal jak po sznurku. Jedną z przyczyn jest to, że nasi skoczkowie dostosowują pozycję najazdową do platformy, z której skaczą. Według mnie to nie jest dobre. Plecy powinny być równo ułożone, głowa powinna pracować w jednej linii z plecami i biodrem. Tego właśnie brakuje u naszych zawodników, odpowiedniej aktywności dojazdu. Poza Kamilem Stochem wszyscy inni mają z tym problemy. Ale skoki Kamila Stocha też są dalekie od doskonałości. - Może nie są doskonałe, ale widać, że czyni postępy. Kamil jeździ bardzo dobrze do progu. Dobrze też kontroluje wszystko to, co dzieje się podczas skoku, począwszy od odepchnięcia się od belki startowej. Myślę, że jest duża szansa, że niebawem jego forma odpali i będziemy się cieszyć z naprawdę dobrych skoków Kamila. Co się dzieje z Dawidem Kubackim, który póki co notuje fatalne występy? - Widać, że Dawid Kubacki jest trochę rozregulowany, te "klocki" nie są u niego odpowiednio poukładane, tak bym to określił. Na dojeździe jedzie za wysoko, jest mało aktywny, później brakuje mu na odbiciu i musi robić niepotrzebny ruch. Potem następuje zejście biodra, a jak ono opada, to zawodnika kieruje za bardzo w górę. Dlatego te jego skoki są teraz takie, jakie są. Coraz bliżej ustabilizowania pozycji dojazdowej są natomiast Piotr Żyła i Paweł Wąsek, wygląda to u nich coraz lepiej. Widzi pan szansę, że w krótkim czasie uda się znacząco poprawić jakość skoków naszych zawodników i że na Turnieju Czterech Skoczni będą w stanie skutecznie walczyć o dobre lokaty? - Przede wszystkim pokładam nadzieję w Kamilu Stochu. Jeżeli odpali, nie spóźni skoku, albo nie odda go za szybko, to jest w stanie zająć wysokie miejsce. Wśród faworytów upatruję Kobayashiego, Geigera, Krafta, Lindvika, Graneruda. Oni będą dyktować warunki, ale myślę, że i nasz mistrz olimpijski na pewno nie odpuści i będzie chciał pokazać się z dobrej strony, tym bardziej, że w ubiegłym sezonie wygrał cały turniej we wspaniałym stylu. W skokach narciarskich nigdy do końca nie wiadomo, kto zaskoczy w danej chwili, dlatego pozostałych naszych reprezentantów też bym jeszcze nie skreślał. A może zmiana trenera w najbliższym czasie coś by dała? - Nie, to by nic nie zmieniło. Michał Doleżal wraz ze swoim sztabem powinni w najbliższym czasie spokojnie pracować, powinni przede wszystkim konsekwentnie poprawiać pozycję dojazdową naszych zawodników. Nie wiem, co nasz sztab szkoleniowy wymyśli, ale uważam, że nerwowe ruchy nic dobrego teraz by nie przyniosły. Rozmawiał Zbigniew Czyż ZOBACZ TEŻ: Klasyfikacja generalna Pucharu Świata w skokach narciarskichTurniej Czterech Skoczni - terminarz