Jan Habdas ma za sobą przełomowy sezon. Został podwójnym medalistą mistrzostw świata juniorów. Zdobył też pierwsze punkty Pucharu Świata w karierze. Zadebiutował w Turnieju Czterech Skoczni i w lotach narciarskich. Nie mógł zatem narzekać na brak nudy i emocji. W pierwszym skoku treningowym Habdas uzyskał 179 metrów. W drugim było 191 m. W kwalifikacjach jednak tylko 178,5 m. Wszystkie próby wystarczały ledwie na piątą-szóstą dziesiątkę. Jan Habdas zadebiutował w lotach. "Są szalone. Odczułem to" Tomasz Kalemba, Interia Sport: Była trema przed pierwszym lotem w karierze? Zatrzęsły się nogi? Jan Habdas: - Nogi rzeczywiście się trzęsły. Czułem to, ale to było, zanim zobaczyłem skocznię. Kiedy wyjechałem na górę, to zobaczyłem, że wcale nie jest tak strasznie i nie ma się czego bać. Wtedy cały stres i strach puściły. Dwa pierwsze treningowe skoki nie były złe. Były w porządku. W kwalifikacjach uznałem, że jak bić rekordy, to wszystkie. Bardzo chciałem przekroczyć 200. metr. Jest jednak takie powiedzenie: lepsze jest wrogiem dobrego. I bardzo często nie stosuję się do niego. Szkoda, bo atmosfera w Planicy jest naprawdę super i chciałbym sobie skoczyć jeszcze raz na Letalnicy. Niestety za swoje błędy trzeba płacić. Loty zatem wcale nie są tak szalone? - Są szalone. Odczułem to po pierwszym skoku treningowym. Kiedy ktoś zapytał o autograf, to nie potrafiłem się podpisać, bo tak mi się ręka trzęsła, ale to już przeszło. Pokonał pan strach, a to jest też coś dużego? - Na pewno. Z rana, zaraz po rozgrzewce, czułem jak nogi się pode mną uginają. Bardzo się cieszę, że debiut na "mamucie" i do tego w Planicy jest już za mną. Teraz wiem, że to jest bardzo przyjemne. Mam nadzieję, że w przyszłym roku znowu się zobaczymy na tej skoczni i wtedy będzie o wiele lepiej. Będzie bura od trenera za ten skok w kwalifikacjach? - Myślę, że nie. Pewnie będziemy się z tego śmiać, choć na pewno zwróci mi uwagę na to, że wystarczyło zrobić swoją robotę i nic więcej. I z tym się zgadzam. Jestem tego świadom. Tak już moja natura. Co ja na to poradzę. Ten sezon był dla pana przełomowy. - Bardzo się cieszę z tego sezonu. Jestem z niego bardzo zadowolony. Uważam, że wykonałem naprawdę dobrą robotę. Były też jednak wzloty i upadki. Mogło być zatem lepiej, dlatego nie mogę być w pełni zadowolony z tego sezonu, choć wiele się działo. Gdybym robił swoją robotę i nie napalał się nigdzie, to na pewno moje wyniki byłyby zdecydowanie lepsze. Teraz fajnie byłoby utrzymać ten progres w kolejnym sezonie. W Planicy - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport