Kalendarz nadchodzącej odsłony PŚ skonstruowany jest mocno nietypowo. Po inauguracyjnym weekendzie w Polsce czekają nas bowiem... trzy tygodnie przerwy. Dopiero 26 listopada skoczkowie powrócą do rywalizacji, pojawiając się w Kuusamo. Luka spowodowana jest piłkarskimi mistrzostwami świata. Nietypowy pomysł FIS. Małysz sceptyczny Trudno oczekiwać, by w Polsce na początku listopada leżał śnieg, którego często brakuje nawet podczas Bożego Narodzenia. Dlatego właśnie FIS chce, by zawody w Wiśle-Malince odbyły się w sposób "hybrydowy" - z wykorzystaniem lodowych torów, ale jednocześnie igielitowego zeskoku. Takiego rozwiązania w zawodach tej rangi dotąd nie było. Pomysł brzmi bardzo egzotycznie, a sam Małysz podchodzi do niego mocno sceptycznie, czemu wyraz dał w rozmowie z serwisem "skijumping.pl". - Lądowanie na igelicie? To nie jest zima. To przeciągnięcie Letniego Grand Prix, a nie pierwszy konkurs sezonu zimowego - ocenił dodając, że całe rozwiązanie wydaje mu się "dziwne". Według czterokrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli dla zawodników odczucia, związane z lądowaniem na igielicie są odmienne, niż w przypadku śniegu, co na pewno nie pozostanie bez znaczenia. Zwrócił także uwagę na fakt, ze długa przerwa to coś nietypowego, co na skoczków może różnie podziałać. W sezonie 2022/23 skoczkowie będą rywalizować przez niemal... pięć miesięcy. Obok bardzo wczesnej inauguracji, opóźniono również zakończenie zmagań - planowane jest ono dopiero 2 kwietnia.