Nie tylko Polacy zawiedli na inauguracji sezonu 2023/2024 w Pucharze Świata w skokach narciarskich. W fińskiej Ruce słabo poszło także Norwegom. Co jeszcze łączy obie reprezentacje? Otóż to, że na chwilę przed pierwszym konkursem jedna i druga drużyna szlify zbierała w Lillehammer. Stąd nieśmiały wniosek, że być może do dyspozycji skoczków obu ekip przyczynił się w pewnym stopniu ewentualny nie do końca trafiony wybór skoczni treningowej. "To możliwe. Skocznia w Lillehammer jest inna. Najazd jest tam nieco mniej stromy, trochę mniejszy. Nie musisz być tak agresywny w pierwszej fazie lotu. To może być jeden z powodów, dla których teraz wygląda to, jak wygląda" - oceniał dla Sport.pl Alexander Stoeckl, trener norweskiej kadry. Tymczasem w Finlandii nadspodziewanie dobrze poszło Austriakom i Niemcom. Oba konkursy wygrał Stefan Kraft. W sobotę zaraz za nim było czterech reprezentantów naszych zachodnich sąsiadów: Pius Paschke (dla którego było to zresztą pierwsze podium PŚ w całej długiej karierze), Stephan Leyhe i Andreas Wellinger. Czołową piątkę zamknął rodak Krafta, Daniel Tschofenig. W sobotę za Stefana wskoczył natomiast Jan Hoerl. Dalej znów "niemiecka kombinacja", tym razem z kolejności: Andreas Wellinger, Pius Paschke oraz Stephan Leyhe. Fakty te nie przeszły niezauważenie. Pojawiają się już pierwsze wnioski i obserwacje. Już dość, Thurnbichler reaguje na "bunt" Stocha i Kubackiego. "Odbyliśmy rozmowę w samochodzie" "Tajemnica" Niemców po udanych skokach w Ruce. "Musimy sprawdzić, co to jest" Halvor Egner Granerud, w rozmowie z NRK, z rozbrajającą szczerością przyznaje, że Niemcy i Austriacy "wyprzedzają resztę zarówno pod względem technicznym, jak i sprzętowym". Niewykluczone, że dominatorzy z Ruki "wykiwali" wszystkich i wpadli na pomysł, który nie przyszedł do głów pozostałym kadrom. Świadczyć może o tym to, że nie wyróżniają się poszczególni zawodnicy, a dobrze skaczą właściwie wszyscy reprezentanci tych dwóch krajów. Norweski skoczek próbował zorientować się, co konkretnie stanowi przewagę rywali, ale bezskutecznie. Niepowodzenie jest źródłem irytacji. "Próbowałem posłać kilka długich spojrzeń w ich stronę, ale nic z tego. Nie ma niczego, co od razu rzuciłoby mi się w oczy, a co wyglądałoby zupełnie inaczej niż zwykle. I to mnie denerwuje" - opowiada. O komentarz do dyspozycji podopiecznych Stefana Horngachera poproszono też Daniela Andre Tandego. "Coś wymyślili. Niemcy mieli krótki wyjazd do Lillehammer i wtedy nie wyglądało to tak dobrze, jak teraz. Przyznam to szczerze. Ciekawie byłoby dowiedzieć się, co takiego odkryli" - twierdzi. Z kolei Alexander Stoeckl zapowiada, że sprawa nie będzie zostawiona sama sobie. Już planuje działania, które mają pomóc w rozwiązaniu zagadki niemieckiej skuteczności i tego, na co wpadł ich sztab. "Musimy sprawdzić, co to jest. Niezależnie od tego, czy jest to coś związane z kombinezonami, nartami czy wiązaniami. Zrobimy kilka zdjęć i przeanalizujemy transmisję telewizyjną, żeby dowiedzieć się, co dzieje się naprawdę" - deklaruje. Zagotowało się po słowach Kamila Stocha na wizji. Nie gryzł się w język. "Brutalnie i szczerze" FIS wprowadził kluczowe zmiany w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Niemcy i Austriacy umiejętnie skorzystali? Pojawiły się komentarze, że Niemcom i Austriakom być może podpasowały nowe zasady. Przede wszystkim FIS zmodyfikował przepisy dotyczące pomiarów ciała, elementów na narcie i w obuwiu. Do czynności wykorzystuje się teraz skaner 3D, przez co - zdaniem delegatki i kontrolerki federacji Agnieszki Baczkowskiej - "pomiar jest zdecydowanie bardziej obiektywny". "Urządzenie jest tak zaprogramowane, że wychwytuje każdą, nawet najdrobniejszą, nieprawidłowość w postawie, np. zbyt duże ugięcie kolana czy niewłaściwe ułożenie głowy w stosunku do ramion" - tłumaczyła dla PAP. Według norweskiego menedżera ds. sprzętu, Magnusa Breviga, nie należy konstruować zbyt daleko idących wniosków i upierać się nad stwierdzeniem, że to nowe reguły gry sprzyjają Niemcom. W jego opinii już w Lillehammer (2-3 grudnia) albo najpóźniej po kilku konkursach wszyscy powinni się do nich przystosować. Podobnego zdania jest ekspert od skoków, Johan Remen Evensen, który porównuje sytuację do F1. "Kierowca Formuły 1 również potrzebuje czasu, aby nauczyć się nowego samochodu i sprawić, by działał tak, jak chce . Dotyczy to również skoczków. Nowe zasady zmieniają profil lotu i sposób, w jaki wybijasz się w powietrze. Następnie musisz zmienić technikę tak, aby pasowała do posiadanego sprzętu" - opowiada dla NRK. A dyskusję kończy Stefan Kraft, który sygnalizuje, że żadnej tajemnicy w - przynajmniej jego - świetnej dyspozycji nie ma. "W zeszłym roku sporo obserwowaliśmy Halvora [Graneruda]. Patrzysz na najlepsze reprezentacje i podążasz za tym, co robią. Jest to powszechne. Myślę, że nie robię nic specjalnego. Jestem bardzo zadowolony ze startu" - podsumowuje. Dawid Kubacki nie wytrzymał. Oberwało się Thomasowi Thurnbichlerowi. "Jak ja sobie rozwalę koncentrację, to..."