Stefan Horngacher jako szkoleniowiec reprezentacji Polski udowodnił, że podczas wielkich imprez zawsze można na niego liczyć. Austriacki szkoleniowiec zawsze był w stanie przygotować szczyt formy właśnie na te najważniejsze momenty sezonu, dzięki czemu bardzo regularnie powiększała się gablota z medalami polskich skoczków, głównie Kamila Stocha. Tak Polacy wypadli w konkursie MŚ, podliczyliśmy punkty. Oto nieoficjalna klasyfikacja drużynowa To właśnie Austriak prowadził naszego mistrza w jego prawdopodobnie najlepszym okresie w życiu, a wówczas cała reprezentacja prezentowała niesamowity poziom, jak choćby podczas mistrzostw świata w Lahti, gdzie Biało-Czerwoni indywidualnego złotego medalu nie zdobyli, ale występ w drużynówce był wybitny. Horngacher z imponującą serią. To już osiem lat Właśnie od 2017 roku rozpoczęła się niesamowita seria austriackiego szkoleniowca. Wówczas podczas mistrzostw świata Piotr Żyła zdobył brązowy medal na skoczni dużej. Od tego momentu austriacki szkoleniowiec stał się kolekcjonerem sukcesów na wielkich imprezach. Jego podopieczni zdobyli: siedem złotych medali, osiem srebrnych medali oraz dziewięć brązowych krążków. Od 2017 roku z każdej kolejnej imprezy wracał z przynajmniej jednym medalem. W trwającym sezonie nie wszystko układało się jednak dla Horngachera tak, jakby sobie tego życzył. O ile początek w wykonaniu Piusa Paschke był imponujący, o tyle od Turnieju Czterech Skoczni żaden z Niemców nie prezentował oczekiwanej dyspozycji, a sam Paschke wyraźnie spadł w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. To sprawiało, że sytuacja przed mistrzostwami świata nie wydawała się nadzwyczajnie korzystna, a krytyka w kierunku Austriaka się nasilała. Życiowy sukces Pawła Wąska, ale... "Będę musiał wywalczyć miejsce w kadrze" Ten jednak znów udowodnił, że jest absolutnym mistrzem w swoim fachu. Skoro "popsuł się" Pius Paschke, to Horngacher przygotował formę dwóch innych wielkich skoczków i już w pierwszym konkursie imprezy przedłużył do ośmiu lat niesamowitą serię, która zaczęła się od medalu Żyły. W rywalizacji na skoczni normalnej w Trondheim po stronie Niemców bardzo mocni byli Karl Geiger oraz Andreas Wellinger. Ostatecznie lepszy okazał się młodszy z zawodników, który walczył z Mariusem Lindvikiem o złoty medal, ale finalnie dołożył do swojej kolekcji kolejne wicemistrzostwo świata, a przecież nie jest wykluczone, że w kolejnych trzech konkursach Niemcy nie dołożą następnych medali. Z pewnością trzeba bacznie oglądać ich poczynania w rywalizacji drużyn mieszanych, drużyn męskich oraz tej indywidualnej na skoczni dużej. Riposta Horngachera już przyszła, a może być jeszcze lepiej.