Po kilku miesiącach od startu nowego sezonu zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich przenoszą się do Polski. Na pierwszy ogień zawody w Wiśle. Po piątkowych kwalifikacjach wiadomo już, że w konkursie głównym zobaczymy siedmiu z dziewięciu Polaków: Piotra Żyłę (12. miejsce), Dawida Kubackiego (13.), Aleksandra Zniszczoła (15.), Kamila Stocha (22.), Klemensa Murańkę (38.), Pawła Wąska (47.) i Jakuba Wolnego (50.). Thomas Thurnbichler potrzebował chwilę czasu, by zdecydować, kto będzie reprezentował Polskę w sobotniej rywalizacji duetów. O ile co do kandydatury Piotra Żyły nie miał większych wątpliwości, o tyle co do drugiego zawodnika początkowo nie był pewien. Ostatecznie postawił na Dawida Kubackiego. Po całkiem udanych dla siebie kwalifikacjach głos zabrał "Wewiór", który przyznał, że niecodzienne zawody w parach są dla niego pomysłem całkiem atrakcyjnym. "To bardzo ciekawa rywalizacja, tylko szkoda, że tak mało zawodników może wystąpić. Lubię tę rywalizację, bo tam nie ma czasu na myślenie. Trzeba oddawać skok za skokiem. Jak na treningu" - mówił. A pytany o ostatnią próbę, stwierdził wprost: Konkursy w Wiśle są dla Piotra Żyły szczególne, wszak rozgrywane są w jego rodzinnych stronach. Jest przy tym jednak pewne wspomnienie, które nie należy do najprzyjemniejszych... Mamy nowy rekord skoczni w Wiśle. Przeskoczył obiekt, trudno będzie go pobić Najpierw daleki skok Piotra Żyły, a później fatalny upadek na skoczni w Wiśle. "Źle wylądował" Przed pięcioma laty kibice zgromadzeni na skoczni im. Adama Małysza oraz widzowie przed telewizorami aż wstrzymali oddech, gdy przy loteryjnych i dość wietrznych warunkach Piotr Żyła oddał daleką próbę, a następnie runął na zeskok. Uderzył twarzą o zimną powierzchnię, potem chwilę leżał bez ruchu. Błyskawicznie znaleźli się przy nim ratownicy, a naokoło można było dostrzec spore ilości krwi. Ostatecznie skoczek podniósł się sam i zakrwawiony, odrzucając pomoc służb medycznych, zszedł za kulisy zawodów. Zdawał się działać w pourazowym szoku. Widok ten zmartwił wszystkich. Ówczesny trener Polaków, Michal Doleżał, przyznał, że gdy zobaczył, co stało się z jego podopiecznym, aż ugięły się pod nim nogi. O komentarz poproszono również Adama Małysza. "Piotrek źle wylądował. Podbiło mu nartę. Nie zdążył nawet rozciągnąć rąk i uderzył centralnie głową. Stracił na chwilę przytomność. Jego upór spowodował, że nie pozwolił nikomu do siebie podejść" - tłumaczył dla TVP Sport. Uspokajał również, że co prawda Żyła jest "mocno poobdzierany na twarzy", lecz nie doznał poważniejszych uszkodzeń ciała. "Z jego zdrowiem jest w porządku" - zapewniał. Na koniec przemówił sam zawodnik. Deklarował, że z jego punktu widzenia upadek nie wyglądał aż tak źle, jak w telewizji. "Kiedy patrzyłem w telewizji, upadek nie był fajny, ale z mojej strony to, co się działo, nie było niczym strasznym. Trochę mi nartę 'przykantowało'. Później się trochę położyłem na śnieg, niestety twarzą. Jeszcze później mnie przekoziołkowało. Miałem spóźnione reakcje" - podsumowywał w TVP Sport. Na szczęście sytuacja więcej się nie powtórzyła. Teraz Piotr Żyła przygotowuje się najpierw do konkursu duetów (13 stycznia, godzina 16.00), a w następnej kolejności do zawodów indywidualnych (14 stycznia, godzina 18.00) w Wiśle. Potem rywalizacja przeniesie się do Szczyrku (16-17 stycznia), a na koniec do Zakopanego (19-21 stycznia). Transmisja telewizyjna w TVP, TVP Sport oraz Eurosporcie. Tekstowe relacje online na żywo w Interii Sport. To oficjalne, szokujący komunikat przed skokami w Wiśle. Menedżer rezygnuje. "To jak bomba"