Halvor Egner Granerud podchodził do dzisiejszych zawodów mając 23,3 punktu zapasu nad Dawidem Kubackim, który z kolei miał dwa skoki, by sobie z tą przewagą poradzić. Norweg w próbach w samym Bischofshofen pokazywał jednak, że jest nastawiony wyłącznie na sukces - okazał się najlepszy zarówno w kwalifikacjach, jak i sesji próbnej. Właśnie w tej drugiej pofrunął na aż 140,5 metra, a po próbie miał małe spięcie z jury, które oskarżył o wypuszczenie go ze zbyt wysokiej belki startowej. Wpadka Wąska, pewny awans Żyły Jako pierwszy z naszych reprezentantów okazję do pokazania się otrzymał Paweł Wąsek, który już w 5. parze rywalizował z Janem Hoerlem i Austriak potwierdził dlaczego jest w okolicach czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Skok na 135,5 metra dał mu nie tylko bardzo pewną wygraną w parze, ale także pozwolił na długo objąć prowadzenie w konkursie. Wąsek wylądował z kolei aż 12 metrów bliżej i w tym momencie zakończył się dla niego udział w tej edycji TCS. Problemów z wygraniem swojej pary nie miał Piotr Żyła. Dzięki skokowi na 133,5 metra spokojnie pokonał Domena Prevca, a do prowadzącego w tamtym momencie Hoerla tracił bardzo niewiele, bo raptem 1,8 pkt. Rakieta Krafta, kolejny duży krok Graneruda Niedługo późnej pokazał się Stefan Hula, który chciał ambitnie powalczyć z Ryoyu Kobayashim, ale skok na 125 metrów nie mógł postraszyć Japończyka szybującego niemal 10 metrów(dokładnie 134,5 metra), a samemu Polakowi też dał niewiele, bo zabrakło go nawet na tymczasowej liście szczęśliwych przegranych. Pierwszą "rakietę" tego konkursu oglądaliśmy w szóstej parze od końca, a jej autorem był Stefan Kraft. Austriak jako pierwszy przeskoczył rozmiar skoczni, wylądował na 141. metrze i zluzował na fotelu lidera swojego rodaka. Przykład z Austriaka momentalnie wzięli Kamil Stoch(138 metrów) i Anże Lanisek(141 metrów). Nieco bliżej, bo 135,5 metra skoczył Dawid Kubacki, ale ruszał on z obniżonego rozbiegu i w nieco gorszych warunkach. Najważniejsza była jednak próba Halvora Egnera Graneruda, który wytrzymał dużą presję i skoczył 139,5 metra. To dało mu prowadzenie po pierwszej serii i o ile wynik konkursu był jeszcze sprawą do rozegrania(względnie nieduża przewaga nad drugim Laniskiem i trzecim Kubackim), tak już po pierwszej próbie mógł on powoli myśleć, gdzie dokładnie w swoim mieszkaniu umieści Złotego Orła. W drugiej serii mieliśmy już więc trzech "Biało-Czerwonych", którzy mieli dobre pozycje do ataku na podium(Kubacki i Stoch) czy czołowej dziesiątki(Żyła). Fantastyczne podsumowanie Graneruda Dwa i pół metra dalej niż w pierwszej serii skoczył Piotr Żyła, a 136 metrów dało mu co prawda notę identyczną co ta Clemensa Aignera, ale jednocześnie sprawiło, że nasz reprezentant zakończył TCS miejscem w czołowej dziesiątce. Kapitalną dyspozycję w dniu dzisiejszym potwierdził Jan Hoerl, który do bardzo dobrego skoku z pierwszej serii dołożył aż 140,5 metra w drugiej. Na nieco gorsze warunki trafił niestety Kamil Stoch, skoczył 6 metrów bliżej i w konsekwencji nie poprawił swojego miejsca z pierwszego skoku. Dużą klasę pokazał Dawid Kubacki, dając do zrozumienia, że może i tego TCS nie wygra, ale pożegna się z nim godnie - 140 metrów i kolejne podium. Podium, którego skład był w zasadzie klasyczny w ostatnim czasie, bo oprócz Polaka znaleźli się na nim oczywiście Lanisek i Granerud. Norweg postawił kropkę w fantastycznym stylu, który obniżając rozbieg przed ostatnim skokiem poszybował na aż 143,5 metra i nie zostawił wątpliwości, kto był najlepszy w tej edycji Turnieju Czterech Skoczni. 1. Halvor Egner Granerud 313,4 pkt2. Anże Lanisek 305,5 pkt3. Dawid Kubacki 303,7 pkt4. Michael Hayboeck 297,6 pkt5. Jan Hoerl 292,1 pkt6. Kamil Stoch 289,9 pkt 10. Piotr Żyła 282,5 pkt