Wielka Krokiew w Zakopanem już wielokrotnie była miejsce magicznym dla polskich skoków narciarskich. W sercach zebranych pod skocznią kibiców mogła więc tlić się nadzieja, że i tym razem nasi reprezentanci niesieni ich dopingiem w samym sercu Tatr, zaprezentują się lepiej niż w pierwszej części sezonu, równając poziomem do świetnego w ostatnich tygodniach Pawła Wąska. Odpowiedź na to, na co stać Polaków w konkursie drużynowym, miała stanowić seria próbna. Trener Thomas Thurnbichler postawił na kwartet w składzie: Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Paweł Wąsek. I właśnie w takiej kolejności nasi skoczkowie zasiadali na belce. Trzech pierwszych oddało niemal bliźniacze skoki, a rozpiętość między ich notami wynosiła zaledwie 1,9 pkt. Najlepszy był Dawid Kubacki (125,5 m), nieco gorzej spisał się Aleksander Zniszczoł (126,5m), a tuż za nim uplasował się Kamil Stoch (127,5 m). Dało im to ostatecznie odpowiednio 18., 19. i 20. miejsce. Polski skoczek znalazł się w tarapatach. Potrzebna była natychmiastowa reakcja. "Byłem zniesmaczony" PŚ w Zakopanem. Paweł Wąsek najlepszym z Polaków w serii próbnej Należało się jednak spodziewać, że na tle kolegów z drużyny wyróżniać będzie się Paweł Wąsek. Tak też się stało, 25-latek poszybował aż 131,5, co w klasyfikacji indywidualnej dało mu piątą lokatę. Indywidualnie najlepszy okazał się Słoweniec Anze Lanisek (135 m), a tuż za nim uplasowali się reprezentant Norwegii Johann Andre Forfang (135,5 m) oraz Szwajcar - Gregor Deschwanden (131 m). Kamień milowy Kamila Stocha, rekord wyśrubowany w Zakopanem. Nie ma sobie równych Drużynowo najwyższą notę łączną osiągnęli Norwegowie, wyprzedzając drugich Słoweńców o ponad 12 punktów. Trzecie miejsce zajęła Austria, a czwarte Polska ze stratą 25,1 pkt do Norwegii.