Nie jest to wymarzony sezon dla norweskich skoczków narciarskich. Rywale Polaków tej zimy spuścili z tonu. Problemy nie ominęły również obrońcy Kryształowej Kuli - Halvora Egnera Graneruda. 27-latek ze zmiennym szczęściem rywalizuje w tegorocznej edycji Pucharu Świata. Jakby tego było mało, zagraniczne media grzmią o kłopotach finansowych drużyny narodowej, która ma czas do lutego 2024 roku na zebranie funduszy i znalezienie sponsora, który między innymi pokryłby powierzchnię kasków zawodników. Na domiar złego przed zawodami w Wiśle gruchnęła wiadomość o sensacyjnej decyzji menadżera Norwegów - Clasa Brede Brathena, który podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej ogłosił, że po 20 latach rezygnuje ze swojego stanowiska. Z kolei teraz rywali Polaków martwi sprawa z ważnym członkiem sztabu. Thurnbichler zadecydował! Oto skład Polaków na kwalifikacje w Zakopanem Norwegowie wzięli pod lupę swojego trenera. Dyrektor stanowczo reaguje i ucina wszelkie spekulacje Na polski turniej z drużyną nie przyjechał szkoleniowiec Alexander Stoeckl. Ani on, ani jego zastępca Magnus Brevig nie byli obecni podczas zawodów w naszym kraju. Chociaż wstępnie mówiło się, że Austriak nie weźmie udziału w zmaganiach w Wiśle i Szczyrku, to jego absencja wywołała niemałe poruszenie w zagranicznych mediach. "Co stanie się z Alexandrem Stoecklem i resztą sztabu trenerskiego? Czy brak intensywnego zaangażowania Brathena będzie miał istotny wpływ na skoki narciarskie w Norwegii?"- zastanawia się serwis "Dagbladet", który spekuluje nad przyszłością 50-latka. Dziennikarze nie ukrywają, że martwi ich kwestia nieobecności szkoleniowca podczas zawodów w Polsce. Głos w sprawie trenera zabrał dyrektora ds. skoków - Brathen. Nie owijał w bawełnę i wyznał wprost, jak wygląda sytuacja w sztabie.