Kamil Stoch nieźle zaprezentował się w prologu do niedzielnych zawodów w Oslo, ale podczas samego konkursu poszło mu już gorzej. Ostatecznie zajął 19. miejsce. Po zawodach nie krył rozczarowania. "Dzień zaczął się bardzo dobrze, był taki aż do ostatniego skoku. Może nie był on idealny, ale to, co się wydarzyło w powietrzu, było nie fair. Uważam, że tak się nie powinno robić. Nie wiem... a zresztą nieważne" - mówił przed kamerą Eurosportu. "Ta skocznia jest tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych" - dodawał żartobliwie. Podsumowywał swoje próby: "Skoki były na dobrym poziomie, mam poczucie, że zasłużyłem na coś więcej niż 19. miejsce. Uważam, że w drugiej serii zrobiłem dobrą robotę, ale tak to jest. To się tu stało nie pierwszy i nie ostatni raz, choć miałbym nadzieję, że to ostatni raz tutaj". Z optymizmem patrzy na rywalizację w Lillehammer. "Nie ma tam takich dziur w powietrzu jak w Oslo, skocznia jest przyjemna profilem, lubię tam skakać" - wyznał. Głos zabrał również Thomas Thurnbichler. "To nie był do końca sprawiedliwy konkurs. Mówię o tym, co spotkało Kamila w drugiej serii. Trzeba porozmawiać z Borkiem Sedlakiem [asystent dyrektora Pucharu Świata - przyp. red.] o sposobie wypuszczania zawodników z ostatniej dziesiątki, by nie zabierać nikomu szans na zwycięstwo" - zapowiedział w rozmowie z Kacprem Merkiem. Co na to wywołany do tablicy Sedlak? "Działałbym niesprawiedliwie w kontekście innych zawodników. W przypadku wszystkich kieruję się tymi samymi procedurami. Z pełnym szacunkiem do Kamila, nie stanowi dla mnie wyjątku" - wyjaśnił dla "Skijumping.pl". O komentarz poproszono norweskich rywali Stocha. Stoch był wściekły po konkursie w Oslo. Wieczorem rozmawiał z Borkiem Sedlakiem Granerud zgadza się ze Stochem co do specyfiki skoczni w Oslo. Forfang uderza w inne tony: "Nie powinien narzekać" Wypowiedź Kamila przytoczono liderowi klasyfikacji generalnej PŚ, Halvorowi Egnerowi Granerudowi. Ten przyznał rację Polakowi co do "dziur w powietrzu" w Oslo-Holmenkollen. "Całkowicie się z nim zgadzam" - stwierdził w "Dagbladet". Wyjaśnił, w czym tkwi problem. "Kiedy jesteś w powietrzu, czujesz opór. Ale co jakiś czas on znika. To jak turbulencje w samolocie, czujesz, jakbyś trochę spadał. Tak jest właśnie bardzo często w Holmenkollen" - tłumaczył. W innym tonie wypowiedział się Johann Andre Forfang, który niejako... wbił szpilę Stochowi. "Przecież w przeszłości miał tu szczęście i stawał na podium, więc nie powinien narzekać" - stwierdził. I powiedział, jak - z jego perspektywy - wygląda "walka z powietrzem" na skoczni w Oslo. "Widzisz budowę skoczni narciarskiej. Ma skrzydła z boku, które wytwarzają turbulentne powietrze w dół, do ziemi. Jeśli wyobrazisz sobie proporce na skoczni narciarskiej ustawione w jednym kierunku, tutaj proporce stoją w różnych kierunkach. Wiatr kręci się w górę przez ziemię. To sprawia, że jazda jest wyboista" - przyznał. Jego zdaniem skocznia absolutnie nie jest porażką, choć być może niekoniecznie inżynierowie przewidzieli jej specyfikę dla zawodników. "Nie powiedziałbym, że to porażka, bo to bardzo ładna skocznia. Niewiele można zrobić z pogodą. Na obiekcie zawsze panują wyjątkowe warunki wietrzne. Wszyscy to wiedzą. Każdy rozumie, jak to jest. Musisz po prostu przyjąć Kollen taką, jaka jest" - poradził. I raz jeszcze wrócił do Kamila. "To naprawdę smutne, kiedy sprawy nie układają się po twojej myśli. Rozumiem marudzenie Stocha. Ale to ładna skocznia" - ocenił. Na koniec wypowiedział się również Daniel-Andre Tande. Niepokojące doniesienia z Oslo o Granerudzie. Tak źle wcześniej nie było. "Mdłości i zawroty głowy"