Trwający sezon nie jest udany dla polskich skoków - podopieczni Thomasa Thurnbichlera od początku cyklu Pucharu Świata mają problem z nawiązaniem rywalizacji z czołówką, a do tej pory tylko Aleksander Zniszczoł zdołał ukończyć konkurs PŚ w czołowej dziesiątce. Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła są z kolei dalecy od dobrej formy, chociaż ostatni z wymienionych miewał już "przebłyski", takie jak szóste miejsce podczas mistrzostw świata w lotach. Nie wiedzie się także zawodnikom z kadry B. Wprawdzie ostatnio Maciej Kot wygrał konkurs Pucharu Kontynentalnego w Lillehammer, ale na zapleczu polskich skoków próżno szukać kogoś, kto będzie w stanie przebić się do pierwszej kadry i uzyskać dobry wynik w elicie. Cieniem na tej kadrze położyła się także afera z udziałem Jakuba Wolnego, jaka wybuchła podczas PolSKIego Turnieju. Wówczas to po kwalifikacjach w Wiśle 28-latek otwarcie skrytykował trenera Davida Jiroutka. "Myślałem, że uda mi się znaleźć to, co kiedyś. To jest dla mnie trudny czas. Kompletnie jednak nie umiemy się dogadać z trenerami w kadrze B. (...) Cały czas jest od trenera praktycznie jedna i ta sama uwaga. Mamy być w balansie na dojeździe. I to zdaniem trenera wystarczy. Jak skaczę po swojemu, to wygląda to znacznie lepiej. Kiedy wtrąca się trener, to jest gorzej" - mówił Wolny. Zaskakujący powrót Rosjan do skoków? Mówi zdecydowane "nie" Polski Związek Narciarski momentalnie stanął w obronie Jiroutka i w wydanym oświadczeniu podkreślił, że ma zaufanie do trenera. Wolnego z kolei odsunięto od zawodów i szkolenia w kadrze B do zawodów FIS CUP w Szczyrku. Wojciech Skupień komentuje aferę z Jakubem Wolnym. "Za naszych czasów też tak było" Kilkanaście dni później Wolny został "odwieszony", ponieważ okazał "skruchę" i zapewnił chęć współpracy ze szkoleniowcami. "Decyzja ta podyktowana jest dobrem zawodnika oraz całej drużyny. Wolny ostatni okres sumiennie przepracował w trybie indywidualnym, w porozumieniu z trenerami reprezentacji Polski" - dodawał PZN. I chociaż od wybuchu afery minęło już kilkanaście dni, to wciąż jest ona komentowana w środowisku. Głos zabrał m.in. Wojciech Skupień, który odniósł się do sprawy w obszernym wywiadzie dla TVP Sport. Były skoczek, którego nazywano "Bossem", nie gryzł się w język. Na potwierdzenie swojej tezy Skupień przytoczył historię sprzed lat, jaka wydarzyła się w Courchevel. Podczas obozu przygotowawczego lub Letniego Grand Prix (Skupień nie pamiętał, kiedy dokładnie), skoczkowie w hotelu urządzili imprezę, która skończyła się tym, że jeden z nich zwymiotował to wanny, a następnie próbował po sobie posprzątać. "Ale tak próbował, że zostawił na całą noc puszczoną wodę. Odpływ się zatkał, on zapomniał i w hotelu utopiło się całe piętro. Poszło na mnie i na Mateusza Rutkowskiego - bo przecież nam było najłatwiej dopasować historię do łatki imprezowiczów. A to nie byliśmy my. Przykryto wtedy winowajcę, ale wystarczyło mieć wtedy w PZN właściwe nazwisko. Ja miałem niewłaściwe" - stwierdził. Kamil Stoch zakończy karierę? "Ma co robić w życiu"