Kamil Stoch podczas pierwszej serii niedzielnego konkursu na skoczni w Hinzenbach uzyskał 84,5 metra, co dało mu szesnastą pozycję. W finale liczyć mógł na znaczące poprawienie lokaty, ale niestety - spotkał go wielki pech. Po drugim skoku został zdyskwalifikowany. Jak się później okazało, przyczyną były zbyt krótkie rękawy kombinezonu, w którym skakał. Ależ pech Kamila Stocha! Fatalny komunikat Bezpośrednio po konkursie doświadczony zawodnik z Zębu przyznał, że był mocno zaskoczony wynikami kontroli, choć przyjął je z pokorą. - Miałem za krótkie rękawy, one czasami się kurczą, ale tym razem chyba źle wyszły z fabryki i nikt tego nie sprawdził. Dzisiaj ta długość się nie zgadzała, a ja byłem w kompletnym szoku, w jeszcze większym kontroler, bo u mnie takie rzeczy się nie dzieją - komentował w rozmowie z serwisem "skijumping.pl". Aktualnie w klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix Stoch zajmuje trzecie miejsce z dorobkiem 182 punktów. Do zakończenia zmagań pozostał jeden konkurs indywidualny, 2 października (niedziela) w Klingenthal. Choć o dogonieniu liderującego Dawida Kubackiego gwiazdor mógł raczej zapomnieć ("Mustaf" zgromadził 280 "oczek"), tak wyprzedzenie drugiego Manuela Fettnera (210 punktów, 28 straty Stocha) wydawał się bardzo realny. Niestety - ostatecznie 35-letni zawodnik nie będzie miał na to szansy. Polski Związek Narciarski przekazał, że z powodu przeziębienia Stoch wypada z finałowego weekendu Letniej Grand Prix. Podobny pech spotkał innego naszego reprezentanta, Jakuba Wolnego. Do rywalizacji "w zastępstwie" desygnowano tylko jednego skoczka, Stefana Hulę. W sobotę w Klingenthal odbędzie się konkurs drużyn mieszanych. Dzień później - zmagania indywidualne. Polskę, obok Huli będą reprezentować Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Kacper Juroszek i Klemens Murańka.