Podczas pierwszego z konkursów Oestvold w pokonanym polu pozostawił duet Niemców: Felixa Hofmanna oraz Martina Hamanna. Z sukcesu nie cieszył się jednak długo, gdyż został... zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon. Dzień później sytuacja się powtórzyła: znów zwyciężył, wyprzedzając wymienioną wyżej dwójkę, ale ponownie go wykluczono. Oestvold to niepowodzenie powetował sobie w dwóch kolejnych konkursach, których zwycięzcą został już oficjalnie ogłoszony. Pozostawały jednak pytania: co dokładnie w kombinezonie Norwega zawiniło oraz dlaczego problem powtórzył się dzień po dniu. Dwukrotnie wygrywał i... był dyskwalifikowany! Odpowiedzi udzielił sam zawodnik. W rozmowie z "Dagbladet" mówił, że przepuszczalność stroju nie spełniała wymaganych norm. - Zazwyczaj mamy przy sobie specjalny miernik. Zawsze sprawdzamy stroje przed zawodami. Ale do Stanów ich nie zabraliśmy - zdradził, dodając że nie zna powodu takiego kroku. Młody skoczek zapewniał, że startował w tym samym stroju, co dwa tygodnie wcześniej podczas zawodów w Renie (wygrał oba konkursy). Dyrektor kadry mówi o problemach. "To smutne" Dyskwalifikacje z powodu nieregulaminowego kombinezonu zdarzały się w tym sezonie Norwegom nawet w Pucharze Świata. Doświadczył tego chociażby Halvor Egner Granerud (w Kuusamo) czy Marius Lindvik (podczas Turnieju Czterech Skoczni). Co ciekawe, w drugim przypadku winą za taki stan rzeczy obarczano... chorobę krawca. Co zawiniło tym razem? Oestvold sam przyznał, że brak specjalistycznej aparatury. Dyrektor kadry, Clas Brede Braethen zdradził, że do Stanów nie zabrano go z przyczyn finansowych. - Nie mamy środków, aby w pełni zainwestować w drugi poziom, jak to robiliśmy wcześniej. Omawialiśmy to niezliczoną ilość razy - komentował dla "Dagbladet". Dodał także, że cała sytuacja jest dla niego "bardzo smutna".