Ten sezon nie był udany dla reprezentantów Polski. Cały czas szło im jak po grudzie, a w sumie wywalczyli zaledwie dwa podia. W obu przypadkach to zasługa Zniszczoła, który dwa razy plasował się na trzecim miejscu. W niedzielę z dobrej strony pokazał się też Żyła, który zajął piąte miejsce. "Nieprzewidywalny Piotrek pokazał wspaniałe loty, Olek przez cały dzień pokazywał się z jak najlepszej strony, zasłużone podium. To może być taki nowy początek, który pokaże naszym skoczkom, że jak dobrze wykonujemy pracę, to są efekty, o czym świadczy także dobry występ Kamila. Równocześnie ten sezon pokazał, że mamy problem z przygotowaniem sprzętu, mieliśmy nowe narty i musimy być bardziej stabilni" - tłumaczył Thurnbicher w rozmowie z Eurosportem. Fortuna z nadziejami na kolejny sezon. "To nie tragedia" Znacznie bardziej dosadnie sezonu podsumował Dawid Kubacki. "Ten sezon był taki, jak ten ostatni konkurs. To była droga przez mękę. Tak naprawdę tej zimy nie mogę być zadowolony z czegokolwiek. Teraz czas na odpoczynek, by z nowymi siłami przystąpić do treningów" - mówił w rozmowie z Interią. I chociaż trudno po takim sezonie o optymizm, nie zabrakło go Wojciechowi Fortunie, który w rozmowie z Polską Agencją Prasową nie ukrywał, że nadal wierzy w naszych skoczków. "Teraz zawodnicy potrzebują tylko spokoju, odpoczynku i tego, żeby nikomu nie wpadła do głowy jakieś ingerowanie. Później spokojnie popracują i jeżeli to zostanie spełnione, to jestem przekonany, że wrócą na szczyt" - dodawał mistrz olimpijski z 1972 roku. I oby miał rację, bo kolejny taki sezon mógłby wywołać spore trzęsienie ziemi w polskich skokach. A Thomas Thurnbichler raczej nie utrzymałby swojej posady.