Piotr Żyła przez okres całej swojej kariery z pewnością zapracował na miano jednego z najlepszych polskich skoczków w historii. Jasne, trudno stawiać go w jednym rzędzie z Kamilem Stochem i Adamem Małyszem, ale spokojnie może bić się o miejsce na podium z Wojciechem Fortuną, czy Dawidem Kubackim. Mowa w końcu o dwukrotnym mistrzu świata ze skoczni normalnej, co więcej Żyła był w stanie obronić tytuł, co nie jest najprostszym z narciarskich wyzwań. Wielki powrót do Pucharu Świata. W przeszłości walczyli ze Stochem Dodatkowo Żyła należy do tych skoczków, których śmiało można określić mianem "barwnych" ze względu na swój sposób bycia oraz wypowiedzi. Przez wiele lat na dwukrotny mistrz świata nie miał żadnych problemów z tym, aby znaleźć sobie sponsorów, którzy będą w stanie zapewnić mu spore zarobki. W tym sezonie pojawiły się jednak sporego rzędu problemy. Zaczęło się od tego, że Żyła latem zmuszony był przejść operację kolana, która wyłączyła go z treningów na około dwa miesiące. Piotr Żyła traci nawet milion złotych. Zaważyła jedna decyzja Na powrót do rywalizacji musiał poczekać tak naprawdę aż do grudnia. Dopiero w Wiśle bowiem dostał szansę na pokazanie swoich umiejętności i wypadł nieźle. Na tyle dobrze, że trener Thomas Thurnbichler rozważał, czy nie zabrać go do Titisee-Neustadt. Ostatecznie wybór padł na Kamila Stocha, a Żyła pierwszy raz od dłuższego czasu wybrał się na Puchar Kontynentalny, gdzie wypadł na tyle dobrze, że austriacki szkoleniowiec zdecydował się na powołanie Żyły do Engelbergu. Już w Wiśle kibice i eksperci zwrócili jednak uwagę na puste miejsce na kasku Polaka, co oznaczało, że Żyła stracił sponsora. Katastrofa Polaka w Zakopanem. Miał zastąpić gwiazdy w skokach, a szoruje po dnie Ze sponsorowania Żyły wycofała się bowiem Grupa Azoty, co oznacza dla Polaka wielką stratę. "W poprzednich sezonach nasze gwiazdy mogły zarabiać na niej z premiami nawet grubo ponad milion złotych rocznie" - czytamy w "Przeglądzie Sportowym". - Decydujący był słaby wynik sportowy Piotrka w poprzednim sezonie. W ogóle słaby sezon polskich skoków, z dużą ilością złego wizerunku i złej energii - powiedział w rozmowie z Sebastianem Parfjanowiczem Jan Winkiel. Winkiel zauważa także, że dwukrotny mistrz olimpijski popełnił jeden, bardzo poważny błąd, który negatywnie wpłynął na jego wizerunek. - Clout MMA zrobiło w tym temacie dużo złego. Poważni sponsorzy nie lubią gal freakfightowych, wolą się od nich trzymać z daleka - ocenił Winkiel. Twierdzi on, że sposób na poprawę zarobków skoczków i wizerunku jest dość prosty. - Brakuje zawodnika walczącego w każdym konkursie o miejsce w najlepszej szóstce - stwierdził działacz. Wydaje się, że taką nadzieją teraz mogą być Jakub Wolny, Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł. Być może teraz to oni pociągną za sobą liderów do góry.