Paweł Wąsek nie wziął udziału w niedzielnym konkursie Pucharu Świata na dużej skoczni w norweskim Lillehammer (HS 140). Zamiast niego na belce startowej pojawił się następny na liście Daniel Huber. Przy nazwisku Polaka organizatorzy wpisali oznaczenie "DNS", czyli "did not start", a więc "nie wystartował". Zagubiony plecak Pawła Wąska. Przez to nie wystartował w konkursie Powody takiego stanu rzeczy początkowo nie były znane. Po kilku minutach reporter TVN Paweł Łukasik poinformował, że zaginęła torba z butami 24-latka. Kamery telewizyjne kilka chwil wcześniej uchwyciły Wąska rozmawiającego z Halvorem Egnerem Granerudem w pomieszczeniu dla zawodników oczekujących na swój skok. Miał na sobie kombinezon i plastron startowy. Polak wyjaśnił sytuację w rozmowie z Eurosportem. - Sprawa wygląda tak, że do góry jedziemy ubrani w takie "teletubisie" które nas ogrzewają i w normalnych butach, a w plecakach mamy buty skokowe, wkładki i rękawiczki, w których skaczemy. Na górze mamy domek, w którym się przebieramy już w buty skokowe i wszystko inne. Jak tam dotarłem, no to rozebrałem tego "teletubisia", odłożyłem plecak i poszedłem do toalety. Wracając z toalety zauważyłem, że mojego plecaka już nie ma. Ktoś z obsługi uznał, że jeśli nie ma nikogo przy tym plecaku, to znaczy, że go można wysłać na dół - powiedział. - Po prostu wysłali mój plecak z butami na dół, poleciałem szybko na wyciąg, ale już nie zdążyłem plecaka zabrać, już pojechał na dół. Poszedłem do kontrolera u góry, żeby to zgłosić i zapytać, czy ktoś może mi dostarczył plecak, czy mogę skoczyć później. No ale przez radio z kimś pogadał, jury uznało, że tylko jeżeli zdążą mi przywieźć plecak, żebym skoczył w swojej kolejności, to tylko wtedy mogę skoczyć. Później już nie dadzą mi oddać skoku. Głupia sytuacja. Nie była to jakby moja wina, nikt nie chciał mi w tym pomóc. Uznali, że jak nie zdążę, to sorry - zakończył. Cała wypowiedź jest dostępna pod tym linkiem.