Z powodu zbliżającego się frontu organizatorzy przyspieszyli rozpoczęciem kwalifikacji w czwartek. Te zamiast o godzinie 10.30, ruszyły pół godziny wcześniej. Wszystko z obawy przed wiatrem. O ile w okolicach skoczni ten wiatr był ledwie odczuwalny, o tyle już w Kranjskiej Gorze wiało bardzo mocno. Skoki narciarskie. Fatalne prognozy w Planicy Na piątek zaplanowano konkurs indywidualny (godz. 15.00), w którym wystąpi czterech Polaków. Prognozy pogody na zawody nie są jednak optymistyczne. Ma wiać i ma padać deszcz. - Z tego, co widziałem, to ma być mniej słońca. Ma być zachmurzenie, a nawet deszcz. Dla nas to jednak jest lepsza sytuacja, bo tory są w pełni naturalne i jak przyświeci mocno słońce, to one się rozpuszczają. Wtedy przytrzymuje na końcu progu. Przy takiej pogodzie, jaka ma być, jest szansa na to, że będzie dobrze - z nadzieją mówił Kamil Stoch, który był najlepszym z Polaków w czwartkowych kwalifikacjach. Zajął w nich dziesiąte miejsce. O wiele mniej optymistyczni są gospodarze. I dla nich właśnie przechodzący front jest największym zmartwieniem. Deszcz i wiatr, który z każdą godziną będzie wzmagał na sile, ma się pojawić około godziny 11.00. W porze konkursu porywy wiatru mogą sięgać nawet 14 m/s. - Z tego, co słyszę, to prognozy pogody nie wróżą dobrze temu konkursowi. Ma być wiatr boczny i to będzie największy problem. Mam nadzieję, że organizatorom uda się przeprowadzić chociaż jedną serię - mówił Robert Hrgota, trener słoweńskich skoczków, w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami. Poza piątkowym konkursem indywidualnym, w Planicy planowana jest także drużynowa rywalizacja. Ten konkurs ma się odbyć w sobotę (1 kwietnia, godz.10.00). W niedzielę (2 kwietnia, godz. 10.00) z kolei ostatnie zawody sezonu, czyli finał z udziałem 30 najlepszych zawodników klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport