Wszystko wygląda bardzo podobnie jak w skokach narciarskich. Najazd, wybicie, lot i lądowanie. Tyle że leci się ponad 100 metrów dalej. Lot trwa też znacznie dłużej. Podobno niektórym skoczkom wydaje się, że unoszą się powietrzu przez kilkadziesiąt sekund, a w rzeczywistości to jest 7-9 sekund. Najwięcej trwał właśnie rekordowy lot Krafta. Czy lot będzie udany, czy nie, to jest dla skoczków dość jasne. Po ponad 50 metrach spędzonych w powietrzu zawodnicy zauważają, czy da się odlecieć, czy nie. Loty narciarskie. "Dlatego uprawiamy ten sport" - Wszystko zależy od tego, czy jest noszenie, czy nie. To uczucie noszenia chciałoby się przeżywać ciągle. Dlatego uprawiamy ten sport - tłumaczył Stefan Kraft, dodając: - Tak naprawdę zabawa zaczyna się od 230. metra. Loty są zawsze czymś szczególnym. Nie możemy ich trenować. Możemy je przeżywać tylko w zawodach. W lotach jest dłuższy najazd. Spędza się więcej czasu w powietrzu. W nich działają też zupełnie inne siły niż na dużych skoczniach. Często zawodnicy wspominają o tym, że po lotach mają obolałe plecy i uda od lądowań. I to przez wiele dni po zawodach. - Samo lądowanie jednak nie boli, bo działa wtedy adrenalina - wyjaśniał Kraft. - W lotach fajnie jest mieć poduszkę powietrzną. Ważne, by ona pojawiła się w odpowiednim czasie. Jeżeli się pojawi zbyt późno, to potrafi wyhamować prędkość. Jeżeli pojawi się nad bulą, to dzięki niej można od razu zyskać wysokość i na prędkości można frunąć naprawdę daleko. To jest naprawdę coś wspaniałego - opisywał Aleksander Zniszczoł. "Ciało jest w permanentnym stanie alarmowym" Choćby przez to, że w lotach o wiele dłużej trwa napięcie mięśniowe u zawodników, wiąże się to z większym wydatkiem energetycznym. - Ciało skoczka, który jest na lotach jest w permanentnym stanie alarmowym - przyznał Martin Koch, znakomity przed laty lotnik, a obecnie ekspert stacji ORF. - Trochę tak jest, że lotów nie da się do końca opisać. W lotach wiele zależy od tego, czy zawodnik dobrze się nakręci zaraz za progiem, czy ma wystarczającą prędkość. Na tego typu skoczniach nawet jak nie ma wysokości na początku lotu, to można potem odlecieć. Loty są podobne do skoków na dużych skoczniach. Z tym że różnią się drobnymi szczegółami, które robią dużą różnicę - śmiał się Kamil Stoch. - Loty to coś innego niż skoki. Jest inaczej! Jest dużo więcej powietrza i dużo więcej szybkości - uważał z kolei Piotr Żyła, który należy do najlepszych lotników na świecie. - To normalne, że skoki narciarskie są czymś innym niż loty. Można zobaczyć w nich innych skoczków, którzy akurat czują się w lotach ekstremalnie dobrze. Mimo tego skok trzeba wykonać bardzo podobnie. Trzeba być jednak nieco bardziej zdeterminowanym na progu - przyznał Thomas Thurnbichler, trener polskiej kadry. - Tak naprawdę na mamutach można wiele zyskać albo wiele stracić w locie. Ta faza ma tutaj większe znaczenie. Można popełnić drobny błąd i przyciąć bulę, a można też dobrze popracować w powietrzu i dzięki temu polecieć 20-30 m dalej niż normalnie. To jednak, co się dzieje do progu, jest niemal identyczne z tym, co się robi na dużej skoczni - mówił Dawid Kubacki. Poziom adrenaliny, jaki towarzyszy ludziom w strachu przed śmiercią Peter Baumgartl, wieloletni lekarz austriackiej kadry, przeprowadził badania, których wyniki są zdumiewające. U zawodników, którzy skakali na "mamucie" stwierdził tak wysoki poziom adrenaliny, jaki towarzyszy ludziom w strachu przed śmiercią. - Adrenalina na "mamucie" jest rzeczywiście niesamowita. Tak naprawdę człowiek jest w nerwach już kilka dni przed startem na tym obiekcie. Sam miałem debiut w Harrachovie. Austriacki Kulm to przy tej skoczni "pyrtek". Oczywiście wizualnie. Nie ukrywam, że adrenalina wówczas mocno buzowała. Z całej swojej kariery najlepiej zresztą pamiętam swoje pierwsze skoki na "mamucie" - opowiadał Tomasz Pochwała, olimpijczyk z Salt Lake City i uczestnik mistrzostw świata, a obecnie trener w KS Eve-nement Zakopane i Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. - Byłem akurat w pomieszczeniu kontroli zawodników, kiedy przyszedł tam Piotrek Żyła po swoim skoku. On jeszcze tam ciężko oddychał. Takie to są emocje - dodał. Trzeba mieć respekt do każdej skoczni Zapytany o to, czy loty są igraniem ze zdrowiem, odparł: - Loty narciarskie są jak jazda samochodem. Można być dobrym kierowcą, a jednak ktoś w ciebie wjedzie. Jeżeli coś się stanie, to jest to tylko i wyłącznie zbieg nieszczęśliwych okoliczności. Bywa, że zawodnicy tracą zdrowie na dużej skoczni, a na "mamucie" mocno ich poturbuje i nic im nie jest. Prawda jest taka, że trzeba mieć respekt do każdej skoczni. Pochwała sam miał na "mamucie" poważny wypadek. To było w 2002 roku. Miał wówczas 18 lat i cudem uniknął poważnych obrażeń. Polakowi zaraz za progiem "zabrało" lewą nartę. Upadł na 70. metr, a potem ponad 100 metrów sunął w dół, odbijając się od zeskoku. Wyglądał on o wiele gorzej niż ten Norwega Daniela-Andre Tande, a jednak nie miał on aż tak dużych konsekwencji. Z Bad Mitterndorf - Tomasz Kalemba, Interia Sport