Po sobotnim konkursie skoków w Willingen gruchnęła wiadomość, że dwóch polskich zawodników - Piotr Żyła i Stefan Hula - zostało zdyskwalifikowanych ze względu na nieregulaminowy sprzęt. <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-kto-stoi-za-dyskwalifikacja-polakow-to-horngacher,nId,5800328">Jak się później okazało, protest przeciwko Polakom wniósł trener niemieckiej kadry Stefan Horngacher.</a> Aby to zrobić, musiał uiścić stosowną opłatę, ale zaryzykował. Echa PŚ w Willingen. Ewa Bilan-Stoch nie darowała Horngacherowi Austriak, pełniący obecnie rolę trenera niemieckich skoczków, naraził się tym samym całemu polskiemu obozowi, choć przecież w przeszłości pracował z polską kadrą. Na Instagramie Piotr Żyła skwitował w swoim stylu: "Podsumowując weekend w Willingen, FIS po raz kolejny pokazali, że nas nie chcą". Teraz do grona komentujących sytuację dołączyła małżonka Kamila Stocha, Ewa Bilan-Stoch. Na swoim twitterowym profilu skomentowała wpis oburzonego sytuacją polskiego kibica. Nawiązywał on najwyraźniej do sytuacji z protestem wniesionym przez Horngachera, bo napisał: "Horngacher, ogólnie jak nie masz co robić z pieniędzmi, to możesz mi przelać i kupię sobie za to coś z Kamilandu". Kamiland to firma produkująca m.in. czapki, którą prowadzi właśnie małżonka Stocha wraz z utytułowanym mężem. Ewa Bilan-Stoch nie zawahała się i napisała pod tym postem: - Przyjemne z pożytecznym. Gdyby Stefan Horngacher sam dokonał w najbliższym czasie zakupów w Kamilandzie, może udobruchałby nieco obóz polskich skoczków. Na razie się jednak się na to nie zanosi. Czytaj także: <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-kazdy-moze-wygrac-wielkoszlemowy-tytul-gdy-nie-ma-djokovicia,nId,5804175">"Każdy może wygrać wielkoszlemowy tytuł, gdy nie ma Djokovicia"</a>