Kamil Stoch od jakiegoś czasu męczy się na skoczni. W Willingen zdecydowanie spuścił z tonu. Trzykrotny mistrz olimpijki ma w tym sezonie też ogromnego pecha do warunków. Wszystkie czynniki złożyły się na jego wyniki. W niedzielę sprawił ogromną sensację. Nie zakwalifikował się do konkursu. Skoczył zaledwie 100,5m. Thomas Thurnbichler szybko zareagował nasytuację z 35-latkiem i podjął ważną decyzję. Zawodnik nie poleci z drużyną do Stanów Zjednoczonych. Wolny czas poświęci na treningi w Polsce. Sportowiec uważa, że dobrze mu zrobi chwilowy odpoczynek od międzynarodowej rywalizacji. Jak sam zapewniał w mediach, jego ambicje nie ograniczają się do zajmowania odległych lokat w tabeli. Wciąż jest głodny sukcesów. "Mnie nie interesują lokaty w pierwszej trzydziestce. Nie interesują mnie też miejsca w dwudziestce Pucharu Świata. W dziesiątce jest fajnie być, ale to też nie jest mój główny cel. Ja chcę być po prostu najlepszy. Po to haruję i wylewam siódme poty na treningach. Po to też poświęcam swój czas, podporządkowuję całe życie, żeby wygrywać. Cieszy mnie podnoszenie rąk po skoku, euforia, że zrobiłem wszystko dobrze, że oddałem super skok" - wyznał w rozmowie ze "Skijumping.pl". Sytuacja ze Stochem mocno zaniepokoiła kibiców i dziennikarzy. Jeszcze nie tak dawno Polak bił się o podium w Sapporo. Ekspert uważa, że nie ma już czasu. Trzeba działać! Niedługo bowiem rozpoczną się mistrzostwa świata. Piotr Żyła dał popis przed kamerami. Nagle zaczął mówić w obcym języku Ekspert nie owija w bawełnę. Sytuacja ze Stochem jest poważna "Biało-Czerwoni" w niedzielę nie fanom wielu powodów do radości. Najlepszym z podopiecznych Thurnbichlera był Piotr Żyła. Wiślanin zajął 7. miejsce. Jednak i on po zawodach nie krył niezadowolenia. Uważał, że stać go na lepsze wyniki. Dawid Kubacki powtórzył swój najgorszy wynik w tym sezonie (17. miejsce), Aleksander Zniszczoł był dwudziesty piąty, a Paweł Wąsek i Jakub Wolny nie awansowali do drugiej serii. Powoli wkrada się zdenerwowanie. Mistrzostwa w Planicy już za pasem. Kibiców niepokoi najbardziej kryzys formy Kamila Stocha. Rafał Kot nie gryzł się w język i wprost powiedział, co należy teraz zrobić. "Sytuacja jest naprawdę poważna. Oczywiście na brak awansu do konkursu złożyło się wiele innych czynników, bo Kamil miał też niekorzystne warunki. Na najazd padał deszcz ze śniegiem. Gdyby szczęście mu bardziej dopisało, to raczej by awansował, ale z taką formą skoczyłby 125, może 128 metrów, a przecież jego takie skoki nie zadowalają. Kamil ma zdecydowanie większe ambicje. Widziałem szanse na to, by w Sapporo stanął na podium. Rzeczywistość okazała się jednak inna, za co muszę uderzyć się w pierś"- wyjawił 63-latek w rozmowie z "WP SportoweFakty". Mężczyzna odniół się również do decyzji Thomasa Thurnbichlera. Uważa, że sztab dobrze zrobił, wysyłając Stocha do Polski. "Nie ma już na co czekać w takiej sytuacji. Kamil nie powinien lecieć do Lake Placid. Zrobiłby sobie tylko większą krzywdę. W warunkach PŚ, przy całej otoczce, podróżach i na dużych skoczniach trudno poprawić błędy. Mówimy przecież o zawodniku wielkiej klasy. Tydzień na mniejszych obiektach pod okiem trenera może być zbawieniem. Kamil sobie to wszystko poukłada, poprawi błędy"- dodał. Halvor Egner Granerud rozbił bank! Nie do wiary, ile już zarobił