Obecny sezon w polskich skokach jest daleki od oczekiwań zawodników i kibiców, toteż każdy sukces jest na wagę złota. Tym bardziej warto docenić występ Macieja Kota w Pucharze Kontynentalnym w Lillehammer. Polak po pierwszej serii zajmował czwartą pozycję, wyprzedzając swojego kolegę z reprezentacji Klemensa Murańkę. Popis Macieja Kota. Efektowna wygrana Polaka Na prowadzeniu był reprezentant gospodarzy Fredrik Villumstad. Norweg wylądował na 132 metrze i wyprzedzał Słoweńca Maksima Bartolja, który skoczył o metr bliżej. Na najniższym stopniu podium stał Clemens Leitner. Austriak co prawda skoczył aż 138,5 metra, ale jego nota była o 6,6 punktu niższa niż lidera na półmetku. W drugiej serii jednak najlepiej już spisał się Maciej Kot. Polak poszybował na odległość 132 metrów i o prawie trzy punkty wyprzedził Villumstada, a o pięć Bartolja, którzy uzupełnili podium. Piątą lokatę utrzymał Murańka, dla którego to także bardzo solidny występ. Punkty zdobywali także pozostali nasi reprezentanci. Na dziewiętnastej pozycji uplasował się Kacper Juroszek (114 m), "oczko" niżej był Andrzej Stękała (115 m), dwudzieste piąte miejsce zajął Jakub Wolny (114,5 m), a dwudziesty ósmy był Jan Habdas (112 m). Tego samego dnia zaplanowano również drugi konkurs. Tym razem zwyciężył Maximilian Ortner, który wyprzedził swojego rodaka Jonasa Schustera i naszego Jakuba Wolnego. Kot był tym razem dziewiąty. Kot wróci do Pucharu Świata? Dobry występ Macieja Kota może otworzyć mu drogą do powrotu do Pucharu Świata. Już podczas Turnieju Czterech Skoczni pojawiały się pierwsze oznaki, że ten doświadczony zawodnik może odzyskać miejsce w kadrze. W rozmowie z Interią sam zresztą przyznawał, że wszystko zaczyna iść w coraz lepszym kierunku. W Lillehammer pokazał, że wciąż stać go na dobre wyniki. Oby to "czucie" wróciło również w Pucharze Świata, bo Thomas Thurnbichler zapewne da mu szansę podczas zmagań w Sapporo lub w Lake Placid.