W serii finałowej konkursu o mistrzostwo świata na normalnej skoczni mieliśmy pięciu polskich zawodników. Po raz pierwszy w karierze w "30" na mistrzostwach świata znalazł się Jakub Wolny. Życiowy wynik zanotował z kolei Paweł Wąsek, który był dziesiąty. Szansę na miejsce w "10" miał też Aleksander Zniszczoł, który był 11. po pierwszej serii, ale w drugiej zanotował najgorszy wynik i spadł na 28. miejsce. Tuż przed Wolnym. Historyczny konkurs w Trondheim. Jest nowy mistrz świata, rekord na oczach króla Thomas Thurnbichler: zawodnicy w końcu "dojechali" do Trondheim Mistrzowskiego tytuły nie obronił Piotr Żyła, który królował na normalnej skoczni od 2021 roku. Zresztą o medalach Biało-Czerwoni mogli tylko pomarzyć, ale o tym wiedzieliśmy jeszcze przed konkursem. Tylko cud mógł sprawić, że któryś z naszych zawodników włączyłby się do walki o podium. - Wiadomo, że na mistrzostwa świata jedzie się walczyć o medale. Tych nie ma. Trzeba jednak skupić się na pozytywnych aspektach. Za ten na pewno należy uznać fakt, że zawodnicy się przebudzili. Każdy z nich oddał przynajmniej jeden dobry skok. To w sytuacji, w jakiej jesteśmy, jest bardzo ważne. Przed nami jeszcze trzy konkursy i teraz trzeba wykorzystać te pozytywne aspekty przed konkursami na dużej skoczni - mówił Thomas Thurnbichler, trener kadry polskich skoczków. W pierwszej serii wiele szczęścia do warunków miał Zniszczoł. Do tego oddał dobry skok. W drugiej jednak przyroda nie była już dla niego taka łaskawa. - Dla niego to był dobry trening przed rywalizacją na dużej skoczni. Chciał się jeszcze poprawić i dać więcej od siebie. Stracił równowagę w pozycji dojazdowej. Skakał jednak w trudnych warunkach - analizował Austriak. - Zawodnicy byli blisko skoków, jakie oddawali w Szczyrku. Dawid oddawał solidne skoki, a Paweł poprawia się dnia na dzień. To był naprawdę solidny występ w jego wykonaniu. W pierwszym skoku zabrakło mu trochę szczęścia do warunków, w drugim miał więcej wiatru pod nartami, ale może nawet było go za dużo, przez co miał trochę problemów w powietrzu - dodał. Teraz w polskiej kadrze kończy się czas spokoju. Piątka, jaka została nominowana na mistrzostwa świata, miała zapewniony start na normalnej skoczni. Teraz przyjdzie czas wewnętrznej rywalizacji. Dla jednego z nich zabraknie miejsce w drużynie. W sieci huczy. Kombinezon Karla Geigera "robi furorę". Uśmiech na twarzy Thurnbichlera Przy okazji konkursu znowu pojawił się temat kombinezonów. U niektórych skoczków, a konkretnie u Niemca Karla Geigera, można było odnieść wrażenie, że naprawdę wygląda na większy. W sieci pojawiło się wiele zdjęć. - Rzeczywiście w przypadku niektórych zawodników kombinezony wizualnie wyglądają na duże. Myślę jednak, że one są w normie. Po prostu niektórzy mają naprawdę dobre kombinezony - komentował Austriak z uśmieszkiem na twarzy. Nasz sztab też pracował nad tym, by przygotować jak najlepszy sprzęt na mistrzostwa świata. - Dokonaliśmy drobnych zmian. Próbowaliśmy kilka nowych przeszyć, ale też materiałów. Większe zmiany dokonaliśmy w strojach Dawida i Olka. Reszta pozostała ta sama, bo po prostu stroje były wygodne. Nie chcieliśmy już mieszać w odczuciach zawodników przed mistrzostwami. Na pewno jednak pracujemy nad tym - zakończył Thurnbichler. Z Trondheim - Tomasz Kalemba, Interia Sport