Piątkowy konkurs indywidualny, do którego Paweł Wąsek się nie zakwalifikował, był ciągle przesuwany. Nasz skoczek przyjechał z całym sztabem pod Letalnicę.W pewnym momencie podeszli do niego trenerzy Thomas Thurnbichler i Marc Noelke i coś szepnęli mu na ucho. Za chwilę zawołali Wąska i stanęli przy barierkach w wiosce zawodniczej. Poza wspomnianymi trenerami w rozmowie brali jeszcze udział trener Krzysztof Miętus i psycholog Daniel Krokosz. Trudne chwile Pawła Wąska. "Wspieramy go, by pokonał strach" Wymiana zdań między panami trwała dobrych kilkanaście minut. Wreszcie ogłoszono, że konkurs ma się rozpocząć o godz. 17.00 i wtedy trenerzy opuścili zawodnika, a tego na krok nie odstępował psycholog. Obaj usiedli na ławce. Wąsek wyraźnie płakał. Oczy zasłonił ciemnymi okularami. Kiedy stało się jasne, że piątkowy konkurs nie dojdzie do skutku, do Wąska i Krokosza znowu dołączył Thurnbichler. Za moment psycholog kadry pobiegł po chusteczki, by nasz skoczek mógł się doprowadzić do porządku. Po chwili obaj szybko udali się w kierunku szatni. - Nie ma żadnego problemu z Pawłem. Wszyscy wiemy, co wydarzyło się w ubiegłym roku, kiedy po pierwszym skoku w Planicy zrezygnował ze skakania. Musiałem tę sytuację z nim przedyskutować i nadal będziemy nad tym pracować. Paweł jest bardzo dobrym lotnikiem i po prostu chcemy go wspierać w tym, by pokonał strach w Planicy - powiedział Thurnbichler w rozmowie z Interia Sport. - Jechałem wyciągiem z góry skoczni razem z Danielem-Andre Tande i zapytałem go, jak się czuł w Planicy w pierwszym skoku po tym straszliwym wypadku przed dwoma laty. Otwarcie powiedział, że się bał. To jest całkiem normalna sytuacja, że ludzie boją się lotów, bo to jest po prostu szalone. Przecież pędzi się na dół z prędkością ponad 100 km/h, a do tego walczy się z ciałem i nartami w powietrzu. Każdy, kto siada na górze, ma respekt i lekki strach - dodał. Wąsek oddał jednak w czwartek trzy skoki w Planicy. I te treningowe były nawet bardzo dobre. Wydawało się, że nasz skoczek się przełamał. Nawet rozmawialiśmy o tym, że pokonał strach i to jest jego największe zwycięstwo. - Miałem dużo wątpliwości, ale nie dziwiło mnie to kompletnie. Wiedziałem jednak, co mam zrobić, żeby to przeżyć. Jestem cały i zdrowy, więc jeden z celów został wykonany - mówi po kwalifikacjach w rozmowie z Interia Sport. Okazuje się jednak, że strach wciąż drzemie w 23-latku. Kiedy okazało się, że ma jednak szansę występu w konkursie drużynowym, on znowu zaczął się wzmagać. Tym samym wielką rolę odgrywa to, co robi cały nasz sztab. - Po to jesteśmy, żeby w takich sytuacjach wspierać zawodników. Wielką pomoc okazuje Pawłowi Daniel Krokosz, który przygotowuje go mentalnie do tego, by został pilotem, jeśli lata na nartach - zakończył Austriak. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport