Sternik związku wierzy w to, że wycofanie naszych najlepszych zawodników z konkursu Pucharu Świata w Rasnovie nie jest ratowaniem sezonu przez trenera Thomasa Thurnbichlera, a raczej akcją, która ma doszlifować formę naszych skoczków przed najważniejszą imprezą w sezonie. - U Dawida wygląda to tak, jakby blokowało mu głowę w pierwszym skoku w konkursie. Z Kamilem jest dziwna sytuacja i trudna do wytłumaczenia - powiedział Adam Małysz pytany o kłopoty Polaków w ostatnich tygodniach. Biało-Czerwoni od 2007 roku zawsze przywozili medale z MŚ w narciarstwie klasycznym. Skoczkowie w tym wieku tylko raz wrócili na tarczy. To było w Oberstdorfie w 2005 roku. Dawidowi Kubackiemu został uraz po Zakopanem? "Wygląda, jakby blokowało mu głowę" Jest pan spokojny przed mistrzostwami świata w Planicy, czy są nerwy? - A z jakiego powodu miałby się denerwować? A choćby z takiego, że eksportowy towar PZN, czyli skoczkowie, po tym jak rozpieścili wszystkich na początku sezonu, teraz wyraźnie spuścili z tonu. Dawid Kubacki i Piotr Żyła stracili regularność, a Kamil Stoch kompletnie się rozsypał na Kulm. Uda się to wszystko pozbierać do kupy? - Myślę, że tak. Teraz zawodnicy dostali trochę odpoczynku. Mają też przeznaczony czas na spokojny trening. I mam nadzieję, że znajdą stabilność. Niedawno wyraziłem opinię, bazując na swoim doświadczeniu i od razu wybuchła afera, że mam inne zdanie jak trener kadry. A to jest nieprawda. Powiedziałem tylko, że może byłoby lepiej, gdyby Dawid pojechał do Rasnova, bo te jego skoki nie są złe. Od pewnego czasu ma problem z tym pierwszym skokiem w konkursie. Z czego to wynika? - Wygląda to tak, jakby blokowało mu trochę głowę. Może bierze się to z tego, że nie jest liderem Pucharu Świata i teraz to on musi gonić Halvora Egnera Graneruda. Przez to za wszelką cenę chcę oddać dobry skok i to nie wychodzi. Kiedy jest daleko po pierwszej serii, to potem już bez presji skacze prawdziwe petardy. Gdy na skoczni są równe warunki, to nasi skoczkowie radzą sobie. Dawid z Piotrkiem potrafili przecież wygrać konkurs duetów. Kiedy tylko jest nieco loteryjnie, to od razu głowa też inaczej pracuje. Został chyba uraz po tym, co wydarzyło się w Zakopanem, gdzie Dawid miał wygrany konkurs, a Borek Sedlak puścił go w słabych warunkach. Z drugiej strony, patrząc na to, jaka będzie obsada w Rasnovie, to może dobrze, że nasi najlepsi zawodnicy nie pojechali. Z tych liczących się reprezentacji tylko Niemcy wysyłają pierwszy garnitur. To dlatego, że Stefan Horngacher, trener niemieckiej kadry, uznał, iż konkurs na normalnej skoczni się przyda w kontekście tego, że mistrzostwa świata w Planicy zaczną się od rywalizacji właśnie na obiekcie tych rozmiarów. Uznał, że to zatem będzie doskonały sprawdzian i przygotowanie do czempionatu. Jakiś plan zatem ma. - Stefan Horngacher zawsze miał inne podejście do pewnych kwestii niż inni trenerzy. Widać tak to sobie zaplanował. Widać, że Niemcy zaczynają teraz skakać znacznie lepiej. Być może zatem potrzeba im startów, by doszli do szczytowej dyspozycji. Gdybym ja był teraz skoczkiem, to też chciałbym wystąpić w Rasnovie. I jeszcze w sytuacji, w jakiej jest Dawid, że jest w czołówce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Owszem, ostatnio było sporo jeżdżenia, ale wszyscy mają tak samo. Może Dawid w Rasnovie przełamałby ten stres związany z pierwszym skokiem, bo widać, że nie czuje się tak pewnie, jak na początku sezonu, kiedy szedł na skocznię i robił swoje. Przez to wkradają się błędy. Teraz taką pewność ma Granerud. Byłem przekonany, że po wygranym konkursie duetów u Dawida i Piotrka już wszystko zaskoczy. Stało się inaczej, choć pewnie wpływ na to miały też trochę warunki. Konkurs duetów to przyszłość skoków narciarskich? - FIS chce iść w to. Byłoby fajnie, gdyby każdy kraj mógł wystawić przynajmniej dwa takie duety. Tak jest też w biegach w rywalizacji sztafet. Skróciłbym to jeszcze też do dwóch, a nie trzech skoków. "Dziwna sytuacja z Kamilem. To trudne do wytłumaczenia" Wracając do naszych kadrowiczów, to bardziej przyda im się czas odpoczynku i wyciszenia przed mistrzostwami świata, czy jednak potrzebują treningu? Patrząc na pesele naszych najlepszych zawodników, to śmiało można obstawać za pierwszą opcją. Z drugiej strony zagadką jest, jak nagle posypał się technicznie Kamil Stoch, który przecież dobijał do ścisłej czołówki. - Z Kamilem to jest rzeczywiście bardzo dziwna sytuacja. Wszystko szło w dobrym kierunku, a on z konkursu na konkurs skakał coraz lepiej. Nagle wszystko posypało się w Japonii. Od tego czasu nie był w stanie wrócić do swoich dobrych skoków. Nie wiem, czym to może być spowodowane. To jest bardzo trudne do wytłumaczenia. Widziałem w mediach społecznościowych, że ostatnio trochę skakał na biegówkach. Miał trochę wolnego czasu dla siebie. Myślę, że w jego przypadku może to bardzo dobrze zadziałać. Zaraz pójdzie na trening na skocznię. Nie potrzebuje wielu skoków, by złapać dobre czucie. Trochę było narzekań na to, jak pracuje kadra B, a tymczasem bardzo regularny jest w kadrze Aleksander Zniszczoł. Nigdy nie tak długo w karierze nie trzymał tak wysokie poziomu. Jan Habdas był gwiazdą mistrzostw świata juniorów. To zawodnicy, którzy przecież byli przygotowywani przez trenera Macieja Maciusiaka? - Mówiłem, że potrzeba czasu, by to wszystko zaskoczyło. To nie jest jak pstryknięcie palcami. Do końca sezonu jest jeszcze daleko i jeszcze wiele się może wydarzyć. Z jednej strony mamy w kadrze B wielu tak doświadczonych zawodników, którzy na tym etapie sezonu powinni skakać znacznie lepiej. Z drugiej mamy młodych skoczków, u których widać wyraźny postęp. Czas na rozliczenia przyjdzie po zakończeniu sezonu. Przed tym trwającym postawiliśmy jasny cel przed kadrą A i B. Młodzi zawodnicy mają nam dostarczać punkty Pucharu Świata. Mam nadzieję, że to pójdzie w tym kierunku. Wygląda to optymistycznie. Ratowanie sezonu w Planicy? Do końca sezonu jest jeszcze wiele konkursów, ale chyba śmiało można powiedzieć, że Kubackiemu odjechała Kryształowa Kula. Tylko ogromny pech mógłby jeszcze pozbawić Graneruda triumfu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polacy nie mają też już szans na zwycięstwo w Pucharze Narodów. Wycofanie najlepszych skoczków przed Rasnovem jest zatem ratowaniem sezonu, bo w Planicy może się nadarzyć jedyna okazja na jakiś skalp? Owszem, w porównaniu do poprzedniego sezonu, ten jest niesamowity. Z drugiej strony początek tej zimy w wykonaniu naszych skoczków był tak piorunujący, że wydawało się, że Biało-Czerwoni zdominują ten sezon. - Lato w wykonaniu naszych skoczków było bardzo dobre. I trochę się tego obawiałem, czy będą w stanie utrzymać tak wysoką dyspozycję przez całą zimę. Były obawy dotyczące tego, że w pewnym momencie może przyjść zadyszka. I ona przyszła, ale tragedii nie ma, bo mimo tego Dawid i Piotrek potrafią doskakiwać do podium. Do nich dołączył Olek. Pogubili się za to trochę Paweł Wąsek i Kamil. Czy to zatem ratowanie sezonu? Nie. Myślę, że wycofanie najlepszych zawodników z Rasnova ma na celu doszlifowanie u nich formy przed mistrzostwami świata. Przecież Granerud, który jest w tak wysokiej formie, że jemu to było obojętne, czy wystartuje w Rasnovie czy nie, też jednak odpuścił. Najważniejsze w tym sezonie są bowiem mistrzostwa świata. To, co się dzieje w tym sezonie jest też nauką dla Thomasa Thurnbichlera. Austriak po raz pierwszy samodzielnie prowadzi kadrę w Pucharze Świata. Może zatem popełniać błędy. Do niektórych zresztą przyznał się choćby w Bad Mitterndorf. Inne pewnie można byłoby też znaleźć. To wszystko powinno zaowocować w przyszłości. - Pełna zgoda. To fajne, że Thomas lubi rozmawiać i potrafi się przyznać do błędów, jaki popełnia. On wie doskonale, że takie rzeczy się zdarzają. Nie jest przecież alfą i omegą. Ma też sztab ludzi, z którymi pracuje i oni też mogą popełniać błędy. Tyle że główny trener zawsze bierze wszystko na swoje barki. Dla niego dużym wzywaniem jest prowadzenie reprezentacji, a szczególnie reprezentacji Polski. U nas w kraju są ogromne oczekiwania. Nigdzie na świecie nie ma takich w skokach narciarskich. Oby nie został pan pierwszym prezesem od 2005 roku, który wróci bez medalu mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Od 2007 roku nasza kadra, czy to skoczków narciarskich, czy w biegach narciarskich, zawsze przywoziła choć jeden medal. - Pewnie, że nie chciałbym, żeby to mi się taka sytuacja przytrafiła. Muszę być jednak przygotowany na takie rzeczy. Jakby co, to przyjmę krytykę. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport