Dziewczyna z okładki niemieckiego magazynu. Tak zmieniło się życie Polki
To był wyjątkowy sezon letni dla Anny Twardosz. 24-latka urodzona w Suchej Beskidzkiej po latach ciężkiej pracy wylądowała w światowej czołówce. Nasza zawodniczka zapisała się w historii polskich skoków narciarskich, bowiem jako pierwsza skoczkini z naszego kraju, stanęła na podium konkursów Letniego Grand Prix. Dwa razy była trzecia w Rasnovie. Przed finałowym konkursem LGP w Klingenthal trafiła nawet na okładkę magazynu, jaki jest wydawany na Sparkasen Vogtland Arenie. To tylko pokazuje, jak bardzo zmieniło się jej życie w ostatnich miesiącach.

W skrócie
- Anna Twardosz osiągnęła historyczny sukces jako pierwsza Polka na podium Letniego Grand Prix w skokach narciarskich.
- Zdobyła rozpoznawalność, trafiając na okładkę niemieckiego magazynu sportowego.
- Jej postępy są wynikiem ciężkiej pracy nad sobą, co przekłada się na rosnącą pewność siebie i stabilność w skokach.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Anna Twardosz już w ubiegłym sezonie zimowym pokazała, że zrobiła wyraźny postęp. Posłużyło jej zrzucenie wielu kilogramów, co wcale nie było łatwe. To była ciężka praca tej zawodniczki, ale - jak widać - opłaciło.
Tego lata Twardosz wskoczyła do światowej czołówki. W klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix zajęła ósme miejsce. Dwa razy stawała na podium w konkursach tego cyklu w Rasnovie, co było historycznym momentem dla polskich skoków.
Anna Twardosz na okładce niemieckiego magazynu
Jakie było zdziwienie wśród polskich dziennikarzy, kiedy w biurze prasowym w Klingenthal zobaczyliśmy magazyn wydawany przy okazji zawodów na Sparkassen Vogtland Arenie, a na okładce było zdjęcie właśnie Twardosz. Zresztą nasza zawodniczka składała nawet autografy na tej okładce. Stała się rozpoznawalna. W kolejce do niej po autograf ustawiały się dzieciaki, choć część z nich sądziła, że jest z... Japonii.
To z pewnością pokazuje, że także nasze skoczkinie mogą być rozpoznawalne w świecie. Twardosz bez dwóch zdań zaczyna otwierać drzwi do wielkiego świata przed kobiecymi skokami w naszym kraju. O tym jednak, jak to się stało, że zagościła na okładce, nie chciała mówić.
Niech to będzie moją tajemnicą. Powiem tylko tyle, że szybko poszło
W niemieckim magazynie właśnie mówi o tym, jak zatankowała bak pewności siebie, który zaprowadził ją do światowej czołówki.
Anna Twardosz: nie chcę schodzić z tej drogi
Ostatni konkurs sezonu letniego w Klingenthal nie wyszedł Twardosz zbyt dobrze. Zajęła 19. miejsce. Po konkursie przyznała, że chyba za bardzo chciała zakończyć rywalizację w LGP w dobrym stylu.
Bardzo się cieszę, że zaczynają mnie dostrzegać także w innych krajach. To lato było dla mnie naprawdę dobre. Widać duży postęp, choć moje skoki w sobotnim konkursie nie były zbyt dobre. Może za bardzo chciałam się pokazać w ostatnich zawodach i pojawiło się zbyt duże napięcie. Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolona z całego lata. Te miejsca na podium dały mi dużo pewności siebie. Pojawiła się też dzięki temu stabilność. Zrozumiałam, że też mogę być w tym miejscu. I nie chcę schodzić z tej drogi
Nasza skoczkini nie ukrywała, że w Klingenthal, kiedy siedziała na belce, to pojawiał się u niej strach. Zwłaszcza w piątek, kiedy jednak mocniej wiało. Ta skocznia robi jednak wrażenie także na skoczkach. Stefan Hula, który jest asystentem Marcina Bachledy, trenera głównego kadry kobiet, mówił, że w Klingenthal wylatuje się wysoko za progiem, co w połączeniu z wiatrem, który tu wieje niemal ciągle, robi wrażenie także na mężczyznach.
Twardosz przyznała, że w jej skokach jest coraz więcej automatyzmu. To zazwyczaj jest oznaką wysokiej formy.
- Takie automatyczne wykonywanie skoków zdarza mi się coraz częściej. Kiedy oddawał najlepsze skoki w tym sezonie, to na belce najczęściej myślałam o tym, co będę robiła po konkursie, a nie o skokach. I wtedy one wychodziły bardzo dobrze. Mięśnie wiedzą, co mają robić. Po to się trenuje, by osiągać właśnie taki stan - zakończyła.
Z Klingenthal - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:













