Drugi skok w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Oslo był dla Kamila Stocha prawdziwym koszmarem. Osiągnął zaledwie 119,5 metra, tyle co Piotr Żyła. Krócej w rundzie finałowej skoczył tylko Niemiec Stephan Leyhe. Dla zawodnika z Zębu oznaczało to spadek z dziesiątej pozycji na dziewiętnastą. Przeszkodziły mu warunki wietrzne. Tuż po lądowaniu zaczął gestami pokazywać swoje niezadowolenie z faktu, że został wypuszczony przez jury w takiej sytuacji atmosferycznej. - Może skok nie był idealny, ale to, co się wydarzyło w powietrzu, było nie fair. Uważam, że tak się nie powinno robić. Nie wiem... a zresztą nieważne. Ta skocznia jest tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych. Tutaj są "dziury" w powietrzu. Mam poczucie, że zasłużyłem na coś więcej niż 19. miejsce. Uważam, że w drugiej serii zrobiłem dobrą robotę, ale tak to jest. To się tu stało nie pierwszy i nie ostatni raz, choć miałbym nadzieję, że to ostatni raz tutaj - powiedział w rozmowie przed kamerami Eurosportu. Swoją reakcję zapowiedział trener reprezentacji Polski. - To nie był do końca sprawiedliwy konkurs. Mówię o tym, co spotkało Kamila w drugiej serii. Trzeba porozmawiać z Borkiem Sedlakiem o sposobie wypuszczania zawodników z ostatniej dziesiątki, by nie zabierać nikomu szans na zwycięstwo - przekazał Thomas Thurnbichler. W niedzielny wieczór przy kolacji Stoch miał okazję przez około pięć minut dyskutować z Borkiem Sedlakiem, który odpowiada za zapalanie odpowiednich świateł trenerom i zawodnikom. Czech przekazał swoją perspektywę tej sytuacji w krótkiej wypowiedzi dla skijumping.pl. - To oczywiste, że w Kamilu są negatywne emocje, natomiast próbowałem przedstawić mój punkt widzenia. Może w poniedziałkowy poranek spojrzy na tę sytuację w inny sposób. Działamy zgodnie z wytycznymi, a warunki pogodowe to część tej gry - stwierdził. Dyrektor Pucharu Świata odpowiada Stochowi: "Rywalizujemy na powietrzu" W podobnym tonie dla "WP SportoweFakty" wypowiedział się sam dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile. - Chciałbym wszystkim przypomnieć raz jeszcze, że rywalizujemy na powietrzu i przyjęliśmy określone zasady. Jedną z nich jest korytarz wiatrowy z minimalną i maksymalną prędkością wiatru oraz jego kierunkiem, ustalany na każdy konkurs. Kamil dostał zielone światło, gdy wiatr mieścił się w korytarzu - zaznaczył. Te słowa zapewne nie spodobają się Polakowi, bo nie wykluczają, że kolejni zawodnicy zostaną "skrzywdzeni" przez wiatr lub jego brak. Pertile podkreślił także, że ma świadomość, że dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli nie ma szczęścia do warunków w tym sezonie. Włoch został także zapytany przez Szymona Łożyńskiego o ogólną ocenę pracy Sedlaka. - Podchodzi do swojej pracy bardzo profesjonalnie i każdy konkurs prowadzi zgodnie z międzynarodowymi przepisami, obowiązującymi w skokach narciarskich. Jak każdy z nas nie potrafi jednak przewidzieć, jak będzie wiał wiatr. Mogę jednak zapewnić, że jego praca jest bardzo doceniana przez wszystkich trenerów - zakończył.