Dominik Bury, jedyny Polak w stawce biegu na 50 km "łyżwą", by jak najlepiej przygotować się do występu na 50 kilometrów, odpuścił nawet bieg w sztafecie. Przed startem w maratonie na MŚ przyznał w rozmowie z Interia Sport, że będzie celował w miejsce w "15". I trzeba przyznać, że Polak biegł bardzo dobrze. Do 18. kilometra Bury biegł z całą czołówką. Potem jednak zaczął tracić i biegł w okolicach 20. pozycji. Ostatecznie dobiegł na 25. pozycji. To była głównie walka z organizmem, a nie z rywalami. I to w szalenie trudnych warunkach. Było ciepło i na trasie było mnóstwo miękkiego śniegu. Zawodnicy zapadli się w nim. Do tego miejscami był on mocno zabrudzony. Wielka dominacja na MŚ. Najlepszy wynik dla Polski od prawie 50 lat Dominik Bury: Nie byłem w stanie ruszać rękami i nogami, Miałem skurcze w brzuchu - To były jedne z trudniejszych warunków na łyżwę. Nie ukrywam, że trudno składa mi się w ogóle myśli po tym biegu. Mogłem powalczyć o wyższe lokaty. Przez ostatnie 20 kilometrów przeżywałem jednak okropne katusze. Trudno to sobie nawet wyobrazić. Trzymała mnie tylko moja psychika. Nie byłem w stanie ruszać rękami i nogami, a na finiszu nie byłem w stanie zgiąć, bo miałem takie skurcze w brzuchu. Coś nieprawdopodobnego. Tym bardziej się cieszę, że dałem radę i mam ten bieg już za sobą - opowiadał Bury, który przyznał, że ani przez moment nie przeszła mu myśl, by zejść z trasy. Do mety Polak dobiegł przed Norwegiem Paalem Golbergiem, który bronił tytułu mistrza świata. Zaraz za naszym biegaczem był Amerykanin Gus Schumacher. - Starałem się nawet czasami dyktować tempo w tej grupie, w której biegliśmy, by nie doszedł nas nikt z tyłu. Każde przyspieszenie potęgowało jednak skurcze. Organizm sam dyktował mi tempo, w jakim mam biec. Psychika chciała, ale organizm nie. Wiedziałem, który jestem. Miałem takie informacje na trasie. Nie byłem jednak w stanie nic z tym zrobić, by walczyć o "20" - przyznał. Blisko 100 tysięcy kibiców oklaskiwało Polaka Burego nie mogła spotkać piękniejsza nagroda za taki trud, niż oklaski od takiej publiczności. Trybuny doceniły każdego z biegaczy. Gdy tylko wbiegali na metę, otrzymywali gromkie brawa. Na trybunach i wokół tras zgromadziło się podobno około 100 tysięcy widzów. Ludzie w lesie palili ogniska i grille. Były też race. Atmosfera była rzeczywiście szalona. - Trochę przeszkadzał ten dym, ale pewnie nikt o tym nie myślał. Momentami trudno było oddychać, bo brakowało świeżego powietrza na trasie - przyznał 28-latek. Król nart - szóste złoto Norwega W historii biegów narciarskich zapisał się Norweg Johannes Hoesflot Klaebo, który w szóstym starcie w Trondheim zdobył szósty złoty medal. W 1997 roku wszystkie konkurencje, także w czasie MŚ w Trondheim, wygrała Rosjanka Jelena Wialbe. Wówczas zdobyła pięć złotych medali. W sumie Norweg ma już 15 złotych medali MŚ i jest pod tym względem najbardziej utytułowanym biegaczem. - Nie wiem, czy kiedykolwiek ktoś powtórzy taki wynik. To jest ewenement na skalę światową. To legenda biegów narciarskich. Wygrywa wszystko od sprintów po maratony. W żadnym innym sporcie nie ma takich zawodników. On jest niesamowity - zakończył Bury. Z Trondheim - Tomasz Kalemba, Interia Sport