Cykl Raw Air w skokach kobiet zwieńczył konkurs w Vikersund, w którym wystartowało 15 najlepszych zawodniczek. W zawodach kibice byli świadkami kilku dalekich lotów, a nowy rekord świata ustanowiła Ema Klinec, która poszybowała na 226 m. Po tym konkursie rozgorzała dyskusja nad możliwością przeprowadzenia konkursów lotów również w przyszłym sezonie, ale słowa Sandro Pertile nieco ostudziły zapały orędowników rywalizacji pań na obiektach mamucich. Skoki narciarskie. Sandro Pertile w ogniu krytyki Dyrektor Pucharu Świata w rozmowie z "Verdens Gang" zasugerował, że poziom zawodów był zbyt niski, by myśleć o organizacji kolejnych konkursów lotów. - Konkurs był dobry, ale nie na tyle rewelacyjny, by w przyszłym roku loty znów znalazły się Pucharze Świata- stwierdził. - To było fantastyczne wydarzenie, ale jednocześnie musimy być realistami. Wszystkie panie potrafiły skakać, ale nie wszystkie potrafiły latać - ocenił. Do słów Pertile odniosła się Maren Lundby, która przypomniała, że podczas konkursu jury często zmieniało belkę. To z kolei sprawiało, że zawodniczki miały problem z uzyskiwaniem dalekich odległości. - Po tak przyjemnym weekendzie nie chciałam rozdmuchiwać tematu ustawiania belki, dla spokoju. Ale jeżeli teraz próbuje się używać kwestii długości naszych skoków jako argumentu przeciwko żeńskim lotom, to nie mogę siedzieć cicho - stwierdziła cytowana przez tvpsport.pl. Norweska zawodniczka, która jest orędowniczką skoków narciarskich pań i często opowiada się w obronie tej dyscypliny, wprost zaatakowała FIS. - Mam nadzieję, że to nie była wasza celowa strategia? Ciekawe, ilu panów skoczyłoby chociaż 220 m, gdybyście w ich zawodach ustawiali tak krótki najazd - zauważyła. Jak dodała, to nie kobiety powinny uczyć się skakania na obiektach mamucich, ale FIS i członkowie jury decydujący o zmianie belki muszą "uczyć się lotów".