Michał Białoński, Interia: Nowy trener skoczków Thmas Thurnbichler swą prace w Polsce zaczął od rozpoznania sytuacji w regionach. Najpierw trenował w Zakopanem, a później w Szczyrku. Współpracę z regionami i klubami stawia sobie za ważny cel. Kazimierz Długopolski: Przywracanie współpracy z regionami, klubami jest dobrym pomysłem. Do tej pory nie było żadnej. Klimowski trenerem bazowym w Zakopanem. Długopolski: Oh my god! W Zakopanem za trenowanie grupy kadrowiczów ma być odpowiedzialny Zbigniew Klimowski. - Oh my god! Aż tak się to panu nie podoba? - Słyszę też, że Łukasz Kruczek ma być reformatorem szkolenia młodzieży. Krew mnie zalewa jak to słyszę, flaki się przewracają! Najwyraźniej PZN próbuje znaleźć im na siłę robotę. Innego wytłumaczenia nie widzę. To są fajne chłopy, ale nie do szkolenia w skokach, bo w nim potrafią wiele zepsuć. Tak jak w ośrodku bazowym w Szczyrku kadrowiczów trenować będą Krzysztof Biegu z Piotrem Fijasem, tak w Zakopanem Klimowskiemu ma pomagać Wojciech Topór. - Wojtek jako trener to na razie żółtodziób. Popracował trochę w kadrze juniorów. Nie widzę, żeby się sprawdził. Być może akurat on sobie poradzi. To dosyć rozsądny człowiek. Pochwalę się też faktem, że Wojtek jest moim wychowankiem! Co nie zmienia faktu, że jako trener nie osiągnął jeszcze nic. Natomiast Klimowskiego znamy i to dobrze. Dlaczego nie ma pan o nim dobrej opinii? - Zbyszek to fajny chłop, ale w skokach wiele popsuł. Nie tylko w sprawach szkoleniowych, ale też w stosunkach towarzyskich, międzyludzkich w grupie. Dlatego dla mnie to jest zaskoczenie, że on ma trenować w ośrodku bazowym Zakopane. Czytaj też: Długopolski: Przechytrzyli samych siebie! Thomas Thurnbichler na polskiego współpracownika wybrał Krzysztofa Miętusa. - To kolejny mój wychowanek. Pochodzi z miejscowości Dzianisz, leżącej za Gubałówką. Krzysiek jest kuzynem Andrzeja Stękały. Ich rodzice są rodzeństwem. To powinien pan być zadowolony, bo będzie miał kto zabiegać o interesy Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. - Byle tylko nie dbał o nie tak jak kolejny mój wychowanek Grzegorz Sobczyk. Myśmy się na nim bardzo zawiedli, gdy pracował w PZN-ie. Sobczyk był prawą ręką poprzedniego trenera Michala Doleżala. - Nie wiem, czy to bardziej Doleżal nie był prawą ręką Sobczyka. Faktycznie, w środowisku nie brak takich opinii. - No widzi pan, coś musiało być na rzeczy. Kamil Stoch jako ostatni dołączył do treningów z nowym trenerem Thurnbichlerem, na co zwrócił uwagę nawet dyrektor Adam Małysz. Myśli pan, że lider naszych skoków tęskni za Doleżalem? Pije pan do jego ostrej wypowiedzi w obronie Doleżala i przeciw zarządowi PZN-u? - No tak. Być może myślał o tym, aby dla niego stworzyć specjalny team trenerski, jak kiedyś Adam Małysz miał z Hannu Lepistoe. Dyrektor Małysz zapewniał Interię, że PZN proponował Kamilowi zatrudnienie indywidualnego trenera, ale on sam wybrał trenowanie z całą kadrą. - Dlatego wydaje mi się, że Kamil przeżywa teraz trudne chwile. Pewnie miesza się do tego wszystkiego jego żona. Słyszałem, że jest jego nieformalnym doradcą. Oby te zmiany wyszły na dobre również Kamilowi. Uważa pan, że Thurnbichler dobrze postąpił, zmieniając system przygotowań do sezonu? Treningi nie nakładają się już na starty z poprzedniego sezonu. Najbardziej eksploatowani skoczkowie, w tym wszyscy olimpijczycy mogli dłużej odpocząć. A jeszcze rok termu trzy dni po powrocie z Planicy zaczynali obóz kondycyjny. Thurnbichler uznał, tak się już nie trenuje, że odpoczynek po sezonie jest niezwykle ważną częścią przygotowań. - Wie pan, że to podejście Thurnibichlera podoba mi się i to bardzo! Z własnego doświadczenia wiem, a przez 15 lat byłem w kadrze narodowej kombinacji norweskiej, że bardzo trudno jest zawodnikom utrzymać organizm przez cały rok w reżimie jednakowych treningów. Muszą być w tych cyklach przerwy. Dużo by opowiadać o tym, co robiły czołowe nacje jak Niemcy i Austriacy. Myśmy zawsze znali ich metody, ale niestety nie mogliśmy ich zastosować. Dlaczego? - Bo Polski Związek Narciarski nie godził się na to. I dlatego właśnie jest dobrze mieć zagranicznego trenera, bo z nim się będą liczyć. Polski trener nic by nie wskórał. Trudno by mu było przeforsować jakiekolwiek zmiany. Thurnbichler wybrał kadrę A! Jest niespodzianka! Czyli polskie piekiełko? - Dokładnie tak uważam. Widząc, kto jest w PZN-ie, jacy trenerzy się tam usadowili, mogę powiedzieć, że jedynie zagraniczny trener może to uporządkować. Zatem trzymamy kciuki za Thomasa Thurnbichlera. - Ale jednocześnie panie redaktorze musimy się zgodzić z tym, że już tak dobrze jak kilka lat temu, to już nie będzie! Skąd taka smutna wizja? - Jak ktoś myśli, że my będziemy w dalszym ciągu wygrywać, to jest w grubym błędzie. Zawodnicy się nie zmienili - są ci sami. Według mnie to niemożliwe, aby oni skakali jeszcze lepiej niż to robili rok, czy dwa lata temu. Sezon 2021/2022 pokazał, że powoli czas starych mistrzów mija. Dlatego jeśli Austriak poprawi ich skakanie choćby ciut, bądźmy zadowoleni. Myśli pan, że młodzieży nie stać na dorównanie trzem mistrzom świata Stochowi, Piotrowi Żyle i Dawidowi Kubackiemu? Adam Małysz jako jeden z celi przed Thurnbichlerem postawił zasypanie przepaści między liderami a szerokim zapleczem. - Ja uważam, że to raczej niemożliwe. Przepaść, to jest trochę za mocno powiedziane, ale gdy nasi liderzy byli w wieku dzisiejszej młodzieży, prezentowali zdecydowanie wyższy poziom. Gołym okiem było u nich widać większy talent. Z obecnych młodych trudno będzie coś więcej wykrzesać, wyciągnąć ich na taki poziom, na jakim są Stoch, Żyła i Kubacki. Nawet nie wierzę w to, aby się udało. Natomiast liczę na delikatną poprawę skakania u wszystkich. Nie brakuje młodzieży charakteru, waleczności, jaką mają starzy mistrzowie? Może to kwestia zmiany pokoleniowej, która w wielu sportach bywa problemem? Czasem ci urodzeni na przełomie wieków, czy już w XXI wieku sprawiają wrażenie, jakby byli z innej gliny ulepieni. - Faktycznie, to się potwierdza już w juniorskich czasach. Natomiast ci, którzy obniżyli loty w znacznym stopniu, jak choćby Maciek Kot, mogą dostać drugie życie. Gdyby ktoś na Maćka wpłynął z dobrą radą i on to umiał zrealizować, to z tej mąki może być jeszcze chleb. Uważam, że z całej grupy właśnie Maciek ma największe szanse na poprawę. Faktycznie, Maciek ma wszystkie atuty do dobrego skakania, a do tego to zawodnik dopiero 30-letni, o cztery lata młodszy od Kamila Stocha i Piotra Żyły. - Ma wszystko, musi mu tylko ktoś nastawić technikę skakania na właściwe tory. Ma dobry charakter, odwagę i bojowość. Tylko technikę pogubił. Sylwetkę najazdową i w locie, coś go tam w powietrzu hamuje. Maciej Kot zachwalał Interii pierwsze treningi z Thurnbichlerem. Twierdzi, że w koordynacji pomagają, a to powinno poprawić sylwetkę najazdową. - Całe szczęście. Maciek musi coś zmienić w przygotowaniach, bo jeśli będzie powielał stare błędy, to nic z tego nie wyjdzie. Zmiany muszą być zdecydowane, radykalne. Powtarzam, ja gwarantuję, że pod kierunkiem Thurnbichlera nasze skoki pójdą w lepszą stronę. Tylko nie oczekujmy cudów. Bo cuda już mieliśmy. Czytaj też: Maciej Kot pod wrażeniem Thurnbichlera: Tak działa dobry system w skokach Kot: Byliśmy w tarapatach. Thurnbichler zareagował błyskawicznie Rozmawiał: Michał Białoński