Kamil Stoch jeszcze w okresie przygotowań mówił o swoich problemach. Na ten sezon ma jednak proste zadanie. Ma skupiać się na sobie, by złapać więcej luzu, co ma się przełożyć na powrót do dobrego skakania. W sobotę w Ruce obudziły się najgorsze demony. Stoch oddał dwa koszmarne skoki. Pierwszy w serii próbnej i niestety drugi w konkursie. Został wyeliminowany już na starcie i w niedzielę będzie drugim zawodnikiem na liście startowej kwalifikacji. Tak źle nie było od ponad dekady. Fatalny start Polaków w Pucharze Świata Kamil Stoch: wszystko się posypało Zapytany o to, czy w Ruce pojawił się błąd w systemie, odparł: - Nie powiem, że się tego spodziewałem, ale wiedziałem, że ten weekend może być dla mnie bardzo trudny. Zgrupowanie w Lillehammer nie było takie udane. Moje skoki były tam bardzo w kratkę. Do tego na tej skoczni nie potrafię sobie dobrze radzić. Skakałem na niej dobrze tylko wtedy, kiedy byłem w znakomitej formie. Zazwyczaj jednak miałem w Ruce dużo problemów. Tak jest i teraz. Nie składam jednak broni. Teraz Stoch będzie wszystko analizował z trenerem Thomasem Thurnbichlerem. Obaj będą starali się znaleźć sposób na dobre skakanie już w niedzielę. Nasz skoczek zdradził też, z jaki problemem nie poradził sobie w inauguracyjnych zawodach. - Nie tracę wiary, bo bardzo dobrze przepracowałem lato i jesień. Jeszcze zgrupowanie w Zakopanem było dla mnie bardzo dobre. Potem jednak zadziało się coś niedobrego. Teraz chodzi o to, żeby wrócić na dobre tory. To nie będzie łatwe, bo będzie wymagało ode mnie konsekwencji i ogromnej cierpliwości - dodał. Z Ruki - Tomasz Kalemba, Interia Sport Dawid Kubacki ostrzega. To najgorsze, co można byłoby zrobić