Paweł Wąsek zaimponował już w pierwszej serii konkursu o mistrzostwo Polski. W niej trafił na dobre warunki i pofrunął na 145. metr. Był oczywiście liderem. W drugiej serii skoczył 134,5 m, ale to wystarczyło do tego, by obronić pierwsze miejsce. Tym samym 25-latek sięgnął po pierwszy złoty medal zimowych mistrzostw Polski. Koszmarny trening polskich skoczków. Jeden z kadrowiczów skończył w szpitalu Paweł Wąsek złapał wiatr w żagle. Znowu przeskoczył skocznię On w tym momencie jest naszym pewniakiem do występów w Pucharze Świata. Nie potrzebuje już nawet dodatkowych treningów, co potwierdził Thomas Thurnbichler. Trener kadry przyznał, że przed konkursami Pucharu Świata w Zakopanem (17-19 stycznia) Wąsek powinien skupić się już na regeneracji. - Fajnie skakało mi się w Zakopanem, choć nie od początku. Musiałem się jeszcze wczuć w tę skocznię. Początki zatem nie były łatwe, ale na konkurs - po raz kolejny - wzniosłem się na ten mój fajny poziom. Miałem trochę szczęścia do warunków, ale wykorzystałem je i miałem wiele frajdy ze skoków. To mnie cieszy. Zwłaszcza ten pierwszy skok w konkursie, bo kolejny raz przeskoczyłem skocznię - mówił Wąsek po pierwszym złocie w karierze w mistrzostwach Polski. Wydaje się, że nasz skoczek już złapał ten magiczny automatyzm, który pozwala na swobodne oddawanie skoków. - Dzięki temu nie idę na skok z myślą, co mam do zrobienia, tylko po prostu skaczę. Idę na próbę z zaufaniem do pamięci mięśniowej. Niestety pojawiają się jeszcze błędy. To najlepiej widać po zmianie skoczni. Wtedy w pierwszych skokach muszę jeszcze skontrolować wiele rzeczy - tłumaczył. Przy skoku na 145. metr Wąsek lądował asekuracyjnie. Leciał z wysokiego pułapu. Bez dwóch zdań nasz skoczek złapał wiatr w żagle i bije od niego duża pewność siebie. - Jest jeszcze trochę roboty przede mną, ale mam tę świadomość, że ci najlepsi nie są bardzo daleko. Są do złapania. Będę walczył o to, by to zrobić - zakończył. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport