Początkowo nasi skoczkowie narciarscy mieli w planach na wtorek wycieczkę na rowerach elektrycznych wokół Faaker See, gdzie mieszkają. Aura jednak nie pozwoliła na taką aktywność. Zrobiło się ślisko i zbyt zimno. Mogłoby to być zbyt niebezpieczne dla zawodników. - Pomysł z kręglami zrodził się spontanicznie. Był też pomysł na sanki, ale tor saneczkarski był zamknięty. Nigdy wcześniej nie byliśmy razem w kręgielni, choć niektórym zawodnikom, a także ludziom ze sztabu zdarzało się grać w kręgle. Nie było zatem wiadomo przed wyjściem, kto jest mocny, a kto nie - mówił Widomski. Rano skoczkowie mieli rozruch, ale była też sauna. Głównie spędzili jednak dzień na odpoczynku. Nie było zatem strzelania z łuków. Wizyta na strzelnicy miała miejsce jeszcze w Niemczech po konkursach w Willingen, choć niektóre media sugerowały, że było to w Villach. - Te dwa ostatnie dni to był czas zbierania energii przed treningami i konkursami na dużej skoczni - zakończył rzecznik PZN. Po serii rozgrzewkowej w kręgielni V-Bowl w austriackim Villach, która zamknęła swoje podwoje tylko dla Polaków, było widać, że równie dobrze jak na skoczni, na kręgielni radził sobie Piotr Żyła. Początkowo kompletnie nie szło Aleksandrowi Zniszczołowi, ale z czasem opanował tę sztukę. Mistrzem kadry został Krzysztof Miętus, asystent trenera Thurnbichlera. Drugi był Żyła, a trzeci Mark Noelke, także asystent szkoleniowca kadry. Stawkę zamknął Zniszczoł, którego wyprzedził Kamil Stoch. Z Villach - Tomasz Kalemba, Interia Sport