Miesiąc temu we francuskim Courchevel odbyły się jedyna jak do tej pory zawody Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Tam swoją siłę pokazali Austriacy. Polacy zaprezentowali się przeciętnie. Biało-Czerwoni tak samo wypadli w pierwszym konkursie w Wiśle. Bez błysku i przeciętnie. Podium nie było w zasięgu żadnego z naszych skoczków. Dla naszych skoczków to był najgorszy konkurs LGP w Wiśle od 13 lat. Wtedy ostatni i jedyny raz do tej pory podium było bez Biało-Czerwonych. Najlepszym z Polaków był wówczas Kamil Stoch, który zajął dziewiąte miejsce. Teraz było niewiele lepiej, bo najwyżej sklasyfikowanym naszym skoczkiem był Aleksander Zniszczoł, zajmując ósmą pozycję. Skwaszona mina najlepszego z Polaków w Wiśle. "Palił mi się tyłek" Dawid Kubacki zdradził szczegół ze zgrupowania. "Lali nas" Na Skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince - pod nieobecność Austriaków i Niemców - bardzo dobrze spisywali się Norwegowie. Z nimi mogli porównywać się na ostatnim zgrupowaniu w Trondheim nasi kadrowicze. Jak dowiedzieliśmy się z relacji Dawida Kubackiego, Polacy nie wypadli tam dobrze. - Lali nas na tym zgrupowaniu, ale teraz zbliżyliśmy się do nich. Jest zatem jakiś postęp. Trzeba wyciągać pozytyw - mówił nasz medalista olimpijski. Na dwa miesiące przed rozpoczęciem Pucharu Świata trudno wyrokować, co się będzie działo zimą. Bliżej odpowiedzi będziemy za kilka tygodni, kiedy w Klingenthal zakończy się Letnie Grand Prix. Wyniki tam uzyskane będą - jak mówił Kubacki - bardziej wiarygodne. - Na pewno nie możemy być szczęśliwi z wyników uzyskanych w sobotnim konkursie. Szukamy jednak pozytywów płynących z tych zawodów. Tymi na pewno są dobra forma Kuby Wolnego i Pawła Wąska. Skaczą na równym i solidnym poziomie. Wraca dobra dyspozycja Dawida Kubackiego. On dobrze wie, co się z jego skokami. Zwłaszcza z tym pierwszym w konkursie. Olek Zniszczoł, którego stać na dobre skoki, skacze w tym momencie na 95 procent. Na pewno spróbujemy się poprawić do niedzielnego konkursu - mówił Thurnbichler. Ostrzeżenie dla polskich skoczków. Thurnbichler zabrał głos Zapytany o to, czy to, co widzieliśmy w sobotnim konkursie, należy traktować jako ostrzeżenie, odparł: Wskaźnikiem tego, co się dzieje z polskimi skokami, jest kwota startowa na niedzielny konkurs. W nim wystąpi tylko czterech Polaków. Trudno przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz mieliśmy prawo wystawić tak niewielu skoczków w zawodach. W tej sytuacji w niedzielnych zawodach wystąpią zawodnicy, którzy mogą powalczyć o dodatkowe miejsce dla naszego kraju. Thurnbichler podkreślił, że celem jest, by w zimie jednak startowało pięciu kadrowiczów. Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport