- Nie wiem, czy to było takie wielkie zwycięstwo, ale na pewno było przyjemne. To były dobre skoki. Zwłaszcza ten w pierwszej serii. To, co wypatrzyliśmy jeszcze we wtorek, świetnie zadziałało. W drugiej serii niestety przytrafił mi się maleńki błąd. Do tego trafiłem na nieco gorsze warunki i to się od razu przełożyło na odległość. Przez to nie była ona tak imponująca - mówił Kubacki. Turniej Czterech Skoczni. Polak ujarzmił Bergisel 32-latek skoczył w drugiej serii 121,5 m. Aż o 11,5 m dalej lądował od niego Norweg Halvor Egner Granerud. To sprawiło, że odrobił wiele punktów do Polaka, bo po pierwszej serii tracił do niego 12,8 pkt. Ostatecznie Kubacki wygrał z przewagą 3,5 pkt. - Nie ukrywam, że liczyłem na to, że w serii finałowej polecę dalej. Mimo tego drobnego błędu wygrałem jednak i z tego się cieszę. Zmieniam sobie bowiem niezbyt korzystną statystykę na tej skoczni. Udowodniłem, że mogę na niej też wygrywać - podkreślał Kubacki, który po raz pierwszy w karierze odniósł zwycięstwo na Bergisel, na nazywanej "górą zagłady", dołączając do Adama Małysza i Kamila Stocha, którzy także triumfowali na tym obiekcie. Kolejna kontrola Dawida Kubackiego Zapytany o to, jaki błąd popełnił w drugiej serii, odparł: - To był stary błąd. Pozycja może była odrobinę lepsza, ale skok poszedł z delikatnego przyruchu. Nie był on taki czysty od nogi. To spowodowało, że zabrakło nieco rotacji. Do tego wszystkiego trafiłem na nieco gorsze warunki. Ta skocznia jest niestety francowata i przy niewielkiej zmianie potrafi uciąć ładnych kilka metrów. Po konkursie Kubacki nie mógł zbyt szybko opuścić skoczni, bowiem został wylosowany do kontroli antydopingowej. Jak się okazuje, ostatnio jest dość często sprawdzany. Jak nam powiedział, w samym tylko Engelbergu, miało to miejsce trzy razy. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport