Michał Białoński, Interia: Lepiej nie mogłeś sobie wymarzyć startu Pucharu Świata? Dawid Kubacki, zwycięzca inauguracji i lider PŚ w Wiśle: Mogę być zadowolony. To był świetny dzień, dobry wynik, sześciu nas było w serii finałowej, Piotrek i Kamil w "10". To dobry wynik całej drużyny. Na pewno spadł nam kamień z serca po poprzednim sezonie. Nic, tylko zakasać rękawy i pracować dalej! Halvor Granerud pokazał, że będzie naciskał. Gdy wylądował ponad 133 m w serii finałowej, wiedziałeś, że trzeba szybowiec jeszcze bardziej rozłożyć, by wylądować jak najdalej? - Właśnie nie wiedziałem, ile skoczył. Już podczas skoku Piotra Żyły zaczęła się wrzawa, więc na górę nie docierały informacje. Dopiero przy wyjściu z progu zobaczyłem tę zieloną linię i czułem, że polecę dalej. Wtedy się pojawił delikatny uśmieszek pojawił już w powietrzu, bo to jest radość takie skoki oddawać i wygrywać przed własną publicznością! Można odnieść wrażenie, że ostatnio wygrywasz z łatwością i w FIS Grand Prix i w Pucharze Świata. - To nigdy nie jest łatwe. To kosztuje dużo pracy i wysiłku, fizycznego i psychicznego. Każdy dzień zawodów kosztuje nas sporo energii, ale umiem sobie z tym radzić. Czuję się dobrze, skoki dobrze wyglądają, jest nad czym pracować. Dwa lata czekałeś na zwycięstwo w Pucharze Świata. Dłużyło się? - Długo, to czekałem na swe pierwsze zwycięstwo w PŚ (10 lat, od stycznia 2009 r. do stycznia 2019 r., gdy wygrał w Predazzo - przyp. red.). Teraz można powiedzieć, że jakoś to przeleciało! Moja córka Zuzanna ma prawie dwa lata i też nie wiem, kiedy to przeleciało. Masz w kolekcji koszulki za zwycięstwa w Grand Prix i MŚ, ale to pierwsza żółta, lidera Pucharu Świata! - Spełnieniem marzeń jej nie nazwę, bo to mam dopiero przed sobą, a sezon jest długi. Na pewno jednak ona zajmie jakieś szczególne miejsce w stercie innych koszulek, które skolekcjonowałem. Żółta jest zawsze najcenniejsza, każdy pragnie ją mieć. Ja miałem takie, ale z zawodów drużynowych. Czy pod wpływem deszczu wasze kombinezony stawały się znacząco cięższe? - Ja bym nawet powiedział, że to fakt autentyczny, że materiał nasiąknięty wodą przybiera na wadze (śmiech). No to jest jasne jak słońce, ale jak bardzo? - Na pewno to nie były dwa kilogramy różnicy, bardziej setki gramów i dotyczyło to wszystkich zawodników w równym stopniu. Poza tym po pierwszej serii większość skoczków zmieniało kombinezon, by w finale skakać w suchym. Przynajmniej ja tak zrobiłem. Igelit miał wam zagwarantować bezpieczne lądowanie. Mariusz Lindvik zanotował jednak upadek. To kwestia dalekiego lotu? - Mówisz o tym skoku na 136,5 m. Widziałem powtórkę, będąc na górze skoczni. Spadał z dość wysoka. Trafił na lepsze warunki. Pozwoliło mu to odlecieć, a skoki poza 135 metr w Wiśle ląduje się już ciężko. Mam na koncie taki na 139 m sprzed paru, czy parunastu lat, po którym nie wywróciłem się, ale po lądowaniu na górę wyjechałem na plecach. "Sanki" były zrobione, bo to są już jednak duże przeciążenia. Czasem lepiej się położyć niż zrobić sobie krzywdę po ustanym lądowaniu z tak dużej wysokości, przy tej prędkości. Mógłbym zażartować: "Idźcie spróbować wylądować z takiej wysokości". Rozmawiał i notował w Wiśle Michał Białoński, Interia Czytaj też: Thurnbichler: Walka z wielkimi nacjami będzie ostra. Polska odegra niemałą rolę Program Pucharu Świata w Wiśle Niedziela, 06.11.2022 11:00 - Kwalifikacje kobiet12:00 - Pierwsza seria konkursowa kobiet14:30 - Kwalifikacje mężczyzn16:00 - Pierwsza seria konkursowa mężczyzn