Halvor Egner Granerud, który został nowym liderem Pucharu Świata, wygrał sobotni konkurs. Dawid Kubacki był 10. Dzięki temu wyprzedza Polaka o 26 punktów. - Wiem, na co mnie stać na skoczni, a ta utrata koszulki lidera jest konsekwencją tego konkursu. Jestem jednak spokojny - mówił skoczek z Szaflar. Dawid Kubacki musiał się ratować. "Zaczęło zabierać mi nartę" Kubacki w bardzo trudnej sytuacji postawił się już w pierwszej serii. Po niej zajmował dopiero 15. miejsce, skacząc tylko 194,5 m. To była konsekwencja błędu, ale też złych warunków, na jakie trafił. - Warunki warunkami, ale popełniłem drobny błąd. Ten skok nie był czysty z progu. Trochę za szeroko poszła mi lewa narta. Zaczęło ją zabierać i musiał to skorygować, żeby jej całkiem nie zabrało. Przez to straciłem trochę prędkości i wysokości, a jak na dole jej nie było, to trudno było z tego odlecieć. Walczyłem jednak do samego końca o metry - wyjaśnił Kubacki to, co stało się w pierwszej serii. W drugiej serii spisał się jednak znakomicie. Uzyskał 230,5 m, co było siódmym wynikiem w finale. Dzięki temu awansował na dziesiąte miejsce. - Udowodniłem sobie tym skokiem, że potrafię latać. Pokazałem też, że nie odpuszczę i będę walczył. To był naprawdę solidny skok. Na pewno jeszcze go przeanalizujemy, ale fajnie to zadziałało i była dobra odległość - mówił nasz skoczek. Zapytany o to, czy w niedzielę odbierze Granerudowi koszulkę lidera, odparł: - Zobaczymy, co pokaże czas. Z Bad Mitterndorf - Tomasz Kalemba, Interia Sport