Kubacki po pierwszej serii był 29., w finale awansował na 27. miejsce. Jak ocenia swoje skoki? - Teoretycznie lepsze niż przedwczoraj. W pierwszej serii fajnie wyszedłem z progu, ale znowu nastąpiło zderzenie nart, tam mnie trochę skręciło i przez to straciłem parę metrów. W drugiej serii technicznie było dobrze, udało mi się przypilnować szpiców, żeby się nie zderzyły. Niby było równo, dalej, ale bez szału. Myślę jednak, że jakiś krok naprzód, bo skoki były stabilne, a lądowania w seriach konkursowych poprawne, ale jest jeszcze nad czym pracować - mówił Kubacki. Choć zawodnik uważa, że skoki były lepsze, to jednak zajął gorsze miejsce niż w czwartek, gdy był 21.- To jest paradoks skoków narciarskich. Nie zawsze wszystko widać po wynikach. Może wynikać to także z faktu, że w sobotę wiatr cały czas był z tyłu, a jeśli te moje skoki nie są jeszcze na takim płynnym poziomie, to warunki bardziej przeszkadzają, niż w momencie, gdy się oddaje superskoki - stwierdził Kubacki. Skoki narciarskie. Dawid Kubacki: To było na plus Nie tylko on, ale także inni polscy zawodnicy, mają problem ze skręcaniem nart podczas odbicia. Z czego to wynika?- W moim przypadku sprawa jest dość oczywista. Mi, nawet przy odbiciach na sali, zawsze się pięty schodziły. Na skoczni, gdy jedna zachodzi na drugą, to się oczywiście wykantują, bo sobie przeszkadzają i stąd pojawia się asymetria. W finałowym skoku o tyle udało mi się to okiełznać, że narty zderzyły się równolegle, a nie, że jedna była nad drugą, więc to uważam za plus - tłumaczył Kubacki.W niedzielę kolejne zawody w Bischofshofen, tym razem konkurs drużynowy. Ponieważ nie ma Kamila Stocha, to Kubacki wystąpi na ostatniej zmianie.- Jak mnie wystawią, to nie jest nic złego. Mam nadzieję, ze się na tej pozycji spiszę i te skoki będą lepsze niż w sobotę - stwierdził mistrz świata z Seefeld. Pawo