Po konkursie w Oberstdorfie i zajęciu wysokiej trzeciej lokaty Dawid Kubacki powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wciąż pozostaje jej liderem. Jest też nadal jednym z głównych faworytów do wygrania Turnieju Czterech Skoczni. To powód do radości, lecz - jak sam zainteresowany przyznaje w krótkiej rozmowie z Interią - w całej sytuacji jest coś, co nie wyszło perfekcyjnie. Wie, że nie ustrzegł się błędów. Natomiast dobrą wiadomością jest to, że umie je zidentyfikować i poradzić sobie z nimi. Odnosi się też do pretensji Norwegów, którzy oburzają się za notę od szwajcarskiego sędziego za jeden ze skoków Dawida podczas zawodów inaugurujących TCS. Przypomnijmy, że mimo niekoniecznie wymarzonego lądowania (zaraz po telemarku nisko przysiadł) Kubacki otrzymał jedną "19". Jak nasz reprezentant komentuje sprawę? Piotr Żyła reaguje na aferę z kombinezonem. Tłumaczy, co naprawdę się stało Dawid Kubacki o wysokiej nocie z konkursu w Oberstdorfie: "Nie zasłużyłem" Natalia Kapustka, Interia.pl: Jesteś tym typem osoby, która lubi bronić pozycji lidera czy bardziej atakować? Dawid Kubacki: Moim zdaniem najbardziej komfortowa sytuacja, to jest mieć przewagę i ją powiększać. Ale myślę, że wielokrotnie udowodniłem, że z obu pozycji umiem pracować. Potrafię bronić tej pierwszej pozycji. Po konkursie w Oberstdorfie, gdy wróciliście do hotelu, nadal cieszyliście się sukcesem? Miałem łyżkę dziegciu w tej beczce miodu, bo popełniałem wczoraj błędy, których mogłem się wystrzec i te skoki wyglądałyby pewnie lepiej. Nie wiem, czy byłbym w stanie wygrać. Teraz jest to już nieistotne. Ta wewnętrzna złość szybko minęła, bo wiem, jakie błędy popełniłem i potrafię się ich wystrzec. Tutaj atmosfera była fajna, bo mamy się z czego cieszyć. Mamy trójkę Polaków w pierwszej dziesiątce. Solidny występ jako drużyna. Pniemy się w górę. To, co robimy, przynosi efekty. W konkursach są oceny za styl. Po lądowaniu, w którym nie udało ci się uzyskać telemarku, Norwegowie trochę rozpisywali się, że były za wysokie noty. Jak ty to odczuwasz? Tam telemark był, tylko później. Tak naprawdę za odjazd powinienem mieć odjęte punkty, bo tak działa sędziowanie. Ja się dopiero od mediów dowiedziałem, że dostałem 19 punktów [od jednego z sędziów - przyp. red.]. Uważam, że na pewno na "19" nie zasłużyłem. Rzeczywiście ten odjazd był zepsuty. Ale nie winiłbym sędziego, bo oni też mają ciężką robotę. Oglądają nas z dużej odległości, czasem z dziwnych kątów. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że coś mu akurat zasłoniło i zobaczył telemark, a już nie zobaczył tego odjazdu. Z którego zresztą szybko wstałem, to był ułamek sekundy. Dlatego jest pięciu sędziów na wieży i dwie skrajne noty odpadają. Końcowa nota ocena jest więc taka, na jaką się zasłużyło. To będzie twój kolejny sylwester w pracy. Czy teraz, gdy tworzysz rodzinne gniazdko, jest ciężko? To nigdy nie jest łatwe zostawiać rodzinę w takich momentach. Ale to kwestia przyzwyczajenia. Wiedziałem, na co się godzę i moja rodzina także. Ale rodzinę będzie cieszyć, że robię coś, co kocham. Wspólny czas odbijemy sobie kiedy indziej. Twoja córka Zuzanna bardzo kibicuje ci przed telewizorem. Tego akurat na żywo nie widzę. Ale wiem, że jak z żoną oglądają, to zawsze wypatruje, kiedy będzie jechał tata. Za każdym razem pyta, czy to jedzie tata, ale jak jadę, to już wie. To fajny obrazek. Jak był dla ciebie ten rok? Był sporą mieszanką emocji. W poprzednim sezonie było sporo zamieszania, później nowa sytuacja, praca od nowa. A ona zaczęła przynosić efekty i humor zaczynał wędrować do góry. Rok oceniam jako bardzo dobry dla mnie: medal igrzysk olimpijskich nawet w gorszym sezonie to coś niebywałego. Z drugiej strony nowa współpraca przynosząca efekty. Mogę cieszyć się z żółtej koszulki lidera. Niemcy aż huczą. "Polacy to potwory". I... wypominają Orłom wiek