Za nami kwalifikacje do sobotniego konkursu indywidualnego Pucharu Świata w skokach narciarskich w Willingen. Pierwszego dnia rywalizacji na skoczni Muehlenkopfschanze "Biało-Czerwoni" popisali się stuprocentową skutecznością - cała czwórka podopiecznych Thomasa Thurnbichlera uplasowała się bowiem w TOP50 i wywalczyła prawo startu w pierwszym z dwóch zaplanowanych na ten weekend konkursów. Najlepszym z naszych reprezentantów okazał się Aleksander Zniszczoł, który po skoku na odległość 136 metrów zajął ostatecznie 16. miejsce. Dawid Kubacki zajął 34. lokatę, Piotr Żyła był 37., a Kamil Stoch uplasował się na odległym 49. miejscu. Przypomnijmy, że w kwalifikacjach nie wystartował Paweł Wąsek. 24-latek wycofał się w rywalizacji w powodu problemów zdrowotnych. Istnieje jednak szansa, że weźmie on udział w serii kwalifikacyjnej poprzedzającej niedzielny konkurs indywidualny. Bajeczny lot w Willingen. Magiczna granica złamana Dawid Kubacki zabrał głos po kwalifikacjach. Wymownie o swoim nieudanym skoku Po piątkowych kwalifikacjach swoimi przemyśleniami z dziennikarzem Eurosportu podzielił się Dawid Kubacki. Doświadczony polski skoczek dostał pozwolenie na skok od Borka Sedlaka na kilka sekund zapaleniem się czerwonego świata. Co więcej, podczas swojej próby o mały włos nie zaliczył upadku. Jeden z liderów polskiej kadry przyznał, że trudnymi warunkami nie jest jednak w stanie wytłumaczyć słabego lądowania. "Lądowanie nie, ale rewolucje w locie to już prędzej. Lądowanie to już jest pochodna tych rewolucji. Będziemy musieli też to oglądnąć, czy ja tam czasami troszeczkę zbyt agresywnie nie poszedłem w tym powietrzu i dlatego te narty spadły. Ale chyba jednak tam jakaś była dziura, gdzieś ten wiaterek się zakręcił i rzeczywiście te narty klapnęły. Wysokość jeszcze była, prędkość była, a przy takich rewolucjach no niestety trzeba było podwozie awaryjnie wysuwać. (...) Takie sytuacje się zdarzają, człowiek po prostu instyktownie reaguje. Jeżeli narty tak spadną, to musisz się odchylić, bo inaczej wylądujesz na głowie. Więc to jest tak naprawdę taka szybka "akcja-reakcja". Niestety, ten skok też wtedy brzydko wygląda i jest krótszy. (...) Przy takich warunkach każdy ma świadomość, że jak zawieje, to tak będzie. Tego nie przeskoczymy" - oznajmił. Przypomnijmy, że w ten weekend w Willingen rywalizują także panie. Nasz kraj reprezentować będzie jednak jedynie jedna zawodniczka - Anna Twardosz. Jeśli chodzi o ten sezon, do tej pory podopieczna Haralda Rodlauera nie zdobyła jeszcze ani jednego punktu do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata kobiet. Co więcej, młoda Polka w dotychczasowej karierze wywalczyła zaledwie... osiem punktów. Było to w sezonie 2020/2021. Kubeł zimnej wody dla Polaków przed konkursem skoków. "Trudno od razu kreować lidera"