Michał Białoński, Interia: Dwóch zwycięstw z rzędu na inaugurację Pucharu Świata w Wiśle pewnie się nie spodziewałeś? Dawid Kubacki, lider Pucharu Świata: W sporcie ciężko się spodziewać czegokolwiek, zawsze wszystko się może wydarzyć. Wiedziałem, że jestem w dobrej formie i stać mnie na dobre skakanie. Wiedziałem, że przy odrobinie szczęścia może to wystarczyć również na wygraną, czy podium. Z każdego miejsca w czołowej "10" byłbym po prostu zadowolony, aczkolwiek solidnie ten weekend przepracowałem i wyjeżdżam z dwoma zwycięstwami! To coś niesamowitego! Cieszę się, że stąpałem mocno po ziemi. Wydawało się, że to wejście do biura dla ciebie, jak po swoje, ale Anże Laniszek dość mocno cię nacisnął. Czułeś presję z jego strony? - Naprawdę ładnie skakał. Wczoraj miał pecha do warunków i z tego powodu był trochę dalej w klasyfikacji. Przez całą niedzielę pokazywał dobre skoki i to fajne dla widowiska. Po to przychodzą kibice, żeby poczuć, że coś się dzieje, a nie, że jeden leci na sam dół, a inni lądują wcześniej. Miałeś kontrolę w locie finałowym, bo zielona linia oznaczająca pierwsze miejsce była w zasięgu? - Tak, ale zawsze trzeba zachować koncentrację do końca, bo trzeba dobrze wylądować. Tutaj liczą się noty, przeliczniki za wiatr. Nieraz w karierze zdarzało mi się, że pomimo lądowania za kreską, przeliczniki powodowały, że byłem nie o jedno, ale o kilka miejsc z tyłu. Ucieszyłeś się z tego, że Piotr Żyła wszedł z drzwiami do "10" skokiem z drugiej serii. - To zawsze miłe i mnie cieszy. Jesteśmy jedną drużyną. Razem się cieszymy z sukcesów jednych i smucimy z niepowodzeń innych. Tym razem Kamil Stoch miał niezbyt przyjemną sytuację, przez co wiadomo, że atmosfera była przez chwilę niezbyt fajna. To druga dyskwalifikacja Kamila w trzech konkursach. Wydawało się, że po zmianie kontrolera sprzętu będziecie mieli lepszą nomen omen kontrolę nad tym, zapewniał tak też Thomas Thurnbichler, ale okazuje się, że jest inaczej. O co chodzi? - Z tego, co przynajmniej usłyszałem, chodziło o pomiar obwodu brzucha. Wystarczy się trochę więcej wysikać i te obwody się zmieniają. Kombinezon też się potrafi naciągać. Wiadomo, że szyjemy je tak, by były na granicy dopuszczalnych rozmiarów. Sytuacje takie, w których zawodnik ciut schudnie, bardziej się wysika, albo będzie miał lekko wciągnięty brzuch zawsze się zdarzały i w przyszłości nie będzie ich brakowało. To normalne. Ciało nie jest constans, mówię to z pozdrowieniami dla Andrzeja Zapotocznego (śmiech). Tak się po prostu dzieje. Rzuciłeś się do sprawdzania swojego sprzętu po dyskwalifikacji Kamila? - Zrobiłem to nie nerwowo, tylko na spokojnie. Zresztą my kombinezony sprawdzaliśmy w piątek. Wiedziałem, że mam je w miarę bezpiecznie uszyte. Każdy z nas ma zaufanie do sztabu, który szyje. Sęk w tym, że czasami ciało się zmienia i jeśli się zmieni nie w tę stronę, co trzeba, to jest problem. Tak samo jest z wagą, wypocenie się może spowodować brak 0,1 kg i dostaje się dyskwalifikację. Czy skocznia w Wiśle nadal pozostanie dla ciebie "francą"? - Ja jej tak nie nazwałem. Po prostu jej nie lubię i tak nadal zostaje. Potrafię tutaj skakać, wygrywać, ale nie przepadam za tym obiektem. Czy po sobocie twoje nogi nie były zmęczone? - Wytężona praca u fizjoterapeuty spowodowała, że odzyskałem ich stuprocentową moc. Na szczęście nogi mi odpoczywają także teraz, dzięki temu, że podczas wywiadu z wami siedzę. Prawda jest taka, że stanie w mixed zonie 40 minut podczas rozmów z dziennikarzami potrafi dać w kość. Gdybym chciał z każdym indywidualnie pogadać, to pewnie z półtorej godziny byśmy stali, a czasami człowiek ma problem, żeby w kościele wystać przez godzinę. W odzyskiwaniu energii między konkursami pomagali nam kibice, którzy stworzyli super atmosferę, a przecież nie tak dawno temu był okres, w którym ich nie wpuszczano na skocznie. Te 10 procent energii, których na treningu czasem brakuje, żeby zdążyć z odbiciem, czerpiemy od kibiców! W sobotę jako drużyna wypadliście znacznie lepiej, było was sześciu w serii finałowej. Niedziela nie wyszła równie dobrze nie tylko młodzieży, ale też Stefanowi Huli. Muszą popracować nad równą formą? - Każdy musi to robić. Rozmawiał i notował w Wiśle Michał Białoński, Interia Czytaj też: Kibice oburzeni na ceny biletów na PŚ. PZN reaguje. "Bez kobiet byłoby taniej" Czytaj też: Thurnbichler: Walka z wielkimi nacjami będzie ostra. Polska odegra niemałą rolę